Jak sprawdzić pianino przed zakupem? Cz. I

Od razu mówię: nie należy tego robić samemu.

Po co w takim razie piszę ten post? Choćby po to, żeby uzmysłowić, jak bardzo się nie da tego zrobić we własnym zakresie, nawet jeżeli przeczyta się wszystkie wskazówki i dobre rady Goździkowej.

Otóż opiszę tutaj, jak ja sprawdzam pianino, jeżeli muszę wybrać dla kogoś instrument. Być może, inny fachowiec niektóre rzeczy pominie, ale więcej uwagi poświęci na coś innego. Jednakże wybory, dotychczas dokonane, nie zawiodły mnie ani razu. Dlaczego jest ważne, że nie zawiodły mnie, a nie nowego właściciela? Otóż dlatego, że, wybierając pianino, mam świadomość, że to ja potem będę je serwisował. I to, proszę uwierzyć, skutecznie gwarantuje, że nie zafunduję sobie na przyszłość bólu głowy.

Wielu z nas ma stare pianina – rodzinne relikwie – które jako-tako da się jeszcze użytkować. Na takim instrumencie da się sporadycznie pomuzykować, i taką rolę pianino może spełniać wcale nie najgorzej. Tyle że mówimy tu o pianinie, które już posiadamy. Zupełnie inaczej sprawa wygląda, jeżeli będziemy zastanawiać się nad zakupem takiego pianina. W większości przypadków żadna taka rodzinna relikwia do zakupu polecana być nie może. Przestarzała konstrukcja, wymóg remontu generalnego, latami wysuszone i popękane drewno, rdza lub grzyb – z tym wszystkim da się walczyć, wszystko da się odnowić (niemałym kosztem), ale czy należy takie pianino kupować w sytuacji, gdy na rynku wciąż mamy mnóstwo pełnosprawnych instrumentów dosłownie za grosze?

Dobry, sumienny stroiciel – uważam – powinien pracować nad każdym napotkanym pianinem lub fortepianem, niezależnie od tego, czy właściciela stać na zamówienie generalnego remontu, i czy ma na zbyciu własne pianina, na które szuka klientów. Z każdego, nawet najbardziej zapuszczonego pianina, da się jeszcze coś wykrzesać. Owszem, być może nie uda się namówić właściciela na zakup innego pianina, ale stroiciel z powołania, a nie tylko z wykształcenia, powinien ratować każdy instrument, dopóki się da.

Tymczasem, rzeczywistość wcale tak różowo nie wygląda. Zdarzają się przypadki, kiedy stroiciel odmawia strojenia i naprawy pianina, forsując konieczność generalnego remontu lub zakupu (oczywiście, u niego) nowego (używanego) pianina. I właściciel nawet nie wie, że nad pianinem jeszcze się da trochę popracować, a ono jeszcze trochę pożyje… a chodzi tu przecież tylko o kasę – bo za reanimację trupa nie da się wziąć tyle pieniędzy, ile za całkowity remont lub sprzedaż nowego pianina. Zysk jest mały, a starać się trzeba tak samo… Coraz bardziej się przekonuję, że polska służba zdrowia (“publiczna”, “bezpłatna” itp.) idzie ścieżkami przetartymi przez stroicieli pianin i fortepianmistrzów. Nie opłaca się leczyć ani ratować starych i niekasiastych… Tylko “zyskowni” chorzy się liczą.

Lecz wróćmy do kwestii wyboru pianina, o czym zresztą pisałem już parokrotnie (tu i tu). W momencie, gdy wybieramy sobie “wychowanka” na przyszłość, sentymenty wobec starego, wysłużonego, “antycznego” pianina należy bezwzględnie odstawić. Wybrać należy najlepszy możliwy produkt (pod kątem stosunku jakości do ceny, o czym niżej), który nie sprawi nam zawodu podczas następnych lat eksploatacji.

Oczywiście, statystycznie rzecz ujmując, im wyższa cena pianina, tym może być ono lepsze. Jednak bardzo często, zapoznając się z używanymi pianinami, można zaobserwować absolutnie niewspółmierną cenę w stosunku do jakości instrumentu – swoisty przerost formy nad treścią. Jeżeli widzę pianino – bardzo dobre, ale jednak mające “sufit” ceny rynkowej na wysokości 4000 złotych – za które żąda się np. 5800 lub 7000 – nie mogę takiego pianina polecić, nawet jeżeli samo w sobie pianino jest bez zarzutów. Pianino bowiem jest instrumentem, którego jakości konstrukcyjnej nie można powiększać i polepszać w nieskończoność. Pianino – to zawsze kompromis pomiędzy miejscem, jakością, brzmieniem i ceną. Oczywiście, za pianino można zapłacić i 50 tysięcy, tylko po co? Ono wcale nie będzie grało i funkcjonowało 10x lepiej, niż to, które kosztuje 5 tysięcy. Bo tego po prostu fizycznie nie da się osiągnąć.

Skąd natomiast bierze się “cena rynkowa” pianina? Proste: z obserwacji rynku wtórnego. Jeżeli większość pianin marki “Petrof” z lat 1970-80-ych sprzedaje się za kwotę rzędu 3500-4500 złotych, to można empirycznie przypuścić, że za kwotę 4500 zł można w rozsądnym czasie i stosunkowo łatwo znaleźć pełnosprawne pianino Petrofa – przeciętnego modelu, w przeciętnym stanie, który jednak pozwala na wieloletnią i pełnowartościową eksploatację. I nie ma tu znaczenia, jeżeli ktoś “wysypał” na rynek cały szereg innych Petrofów za cenę 5-6-7-8-10 tysięcy zł każdy (o podobnym kreowaniu rynku pisałem w swoim czasie). Liczą się bowiem tylko i wyłącznie instrumenty sprzedane, a nie wystawiane.

Jeżeli bardzo dobrą, zadbaną Calisię czy Legnicę można kupić już za 1000 złotych, a za 2500 można spodziewać się po niej cudów-niewidów, to nikt mnie nie przekona, że istnieje w przyrodzie Calisia, która jest warta 3000, 4500 lub 6000 złotych. Owszem, istnieje, ale warta nie jest. Bo za 4500 można już kupić Petrofa… (patrz wyżej), czyli instrument z górnej półki.

Przy wyborze pianina nie należy za wszelką cenę dążyć ku najlepszym, najdroższym instrumentom. Zdarzają się wybitne “Legnice” i przeciętne Petrofy i Seilery. Tak jest również w przypadku samochodów. Jeżeli by każdy chciał jeździć używanym Ferrari, to Ferrari przestałoby być samochodem wybitnym, nieprawdaż? W myśl zasady, że, jeżeli wszyscy zrobią się geniuszami, to nie będzie żadnego geniusza, lecz tylko szara przeciętność… Ale to nie argument. Lepiej jest zapytać znajomych, czy oby na pewno każdy z nich marzy o przesiadce do Ferrari? Zapewniam, że wielu z nich stwierdzi, że nie rozstanie się ze swoim kochanym Renaultem lub VW. Teoretycznie jest to bez sensu, ale, jak widzimy, ludzie nie zawsze dokonują wyboru pozornie jednoznacznego i pozornie najlepszego – a i “najlepsze” dla każdego oznacza coś innego.

Tak więc, nie zawsze należy brnąć w stronę pozornie jak najlepszego i jak najdroższego, np. markowego sprzętu, gdyż czasem takie “dążenie ku doskonałości” będzie przypominać strzelanie z armaty do wróbli.

Tyle, jeżeli chodzi o wartość pianina, o stosunku jakość-cena. W kolejnej części artykułu przejdziemy wreszcie do samego sprawdzenia pianina.

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  • pianino gustav lutze nr seryjny 5242 (4)
  • jak sprawdzić strojenie pianina (2)
  • jak sprawdzic jakosc pianina (2)
  • stare pianino za grosze (1)
  • pianino jak przetestować (1)
  • jakie to pianino skad mam wiedziev (1)
  • jak prawdzić pianino przed zakupem (1)
  • jak sprawdzic cz (1)
  • jak sprawd (1)
  • Jak prawdzić subskrypcje (1)
  • zakup starego pianina (1)

  1. Pingback: Jak sprawdzić pianino przed zakupem? Cz. II | Ars Polonica

Skomentuj Asia Slawko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *