Jak sprawdzić pianino przed zakupem? Cz. II

Ciąg dalszy. Początek – tutaj.

Dla wielu ludzi pojęcie “wybór pianina” sprowadza się do oceny jego stanu meblowego, czyli do wyglądu. Ludzi często obchodzi jedynie to, jakiego pianino jest koloru i czy stylistycznie będzie odpowiadać wystrojowi wnętrza. Jedni wolą kolor wenge, drudzy – secesję, trzeci – empire, czwarci – minimalizm, piąci – błysk wysokiego połysku gierkowskiej meblościanki. No a jeżeli “mebelek” wydaje przy tym jeszcze jakiekolwiek dźwięki, można uznać, że jest to wręcz “wymarzony” instrument.

Przy takim podejściu żadne argumenty już się nie liczą. “Przecież wystarczy nastroić”, powiadają samozwańczy specjaliści od pianin, wystroju wnętrz i pozostałych mondrości życia. Przypomina mi się wizualizacja wnętrza pewnego kościoła w Mińsku, gdzie architekt raczył był umieścić piszczałki organowe w dowolne wybrane przez niego miejsca, w dowolnej ilości i proporcjach oraz w dowolnej konfiguracji względem siebie. Kiedy przyszło mu tłumaczyć, że organy muszą mieć ileś głosów, muszą mieć swoje wymiary (wysokość, szerokość, głębokość), wreszcie, że poszczególne działy organów muszą się ze sobą łączyć wcale nie wirtualnie, ani nie emocjonalnie, lecz realnie – architekt stwierdził, że w takim przypadku organy w kościele wcale nie są potrzebne, jako że nie pasują… do jego wizualizacji.

Przy okazji: kościół jest zabytkowy; organy kiedyś w nim istniały, tyle że nikt wtedy nie pytał Pana Architekta o zdanie. Organy zostały wówczas zakupione dzięki ciężkiej zrzutce całej parafii i ustawione tam, gdzie tradycja nakazywała – na chórze, gdzie nikomu (oprócz Sowietów) nie przeszkadzały. “Nie z nami te numery”, sugeruje Pan Architekt…

Tak bywa i z pianinami. Znam przypadki, gdy brak pianina o odpowiednim kolorze powodował podjęcie decyzji o jego… niekupieniu. A ile razy zakupiono kiepskie pianino, które dobre było tylko z wyglądu – tego nikt nie zliczy.

Tak więc, wybierając wstępnie pianino w sposób wizualny, każda osoba powinna sobie uzmysłowić, że “dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” (Exupéry).

A więc powiedzmy, że wygląd meblowy pianina nie stanowi problemu, i dalej do akcji wkraczam ja. Co i jak sprawdzam, żeby wiedzieć, czy pianino usłyszy moje sakramentalne “tak”?

1. Zaczynam grać na pianinie bez jego obejrzenia, bez otwierania pokrywy i zdjęcia elementów obudowy. Dlaczego? Ponieważ chcę wiedzieć, jaka jest “średnia przypadkowa” tego pianina. Jak ono brzmi zagracone, nienastrojone, zaniedbane, tonące w mnóstwie “potrzebnych rzeczy”, uniemożliwiających otwarcie klapy. Przecież nie ukrywajmy: zdecydowana większość pianin w “dobrych polskich domach” właśnie tak wygląda. I tak właśnie brzmi…

Grając, słucham brzmienia pianina, poszczególnych jego registrów, sprawdzam zastaną wysokość stroju, obserwuję działanie mechanizmu i pedałów. Interesuje mnie brzmienie środka, basu oraz dyszkantu. To, co usłyszę, przekładam na to, jak pianino funkcjonuje i co da się z niego wydobyć. Powiem szczerze: jest to najważniejszy, decydujący moment. Po tym “przeleceniu” klawiatury w odpowiedniej improwizacji jestem od razu na “tak” lub na “nie”, i reszta przeglądu musi mnie jedynie utwierdzić w tym, że mam rację. Przy czym, brzydko brzmiące pianino (nie z powodu rozstrojenia / uszkodzenia, lecz z powodu założenia konstrukcyjnego) bardzo rzadko kiedy wymaga dodatkowych sprawdzeń, bo nie wniosą one już nic innego. Wiem, że “nie”, i tyle. Częściej trzeba uważnie sprawdzać pięknie brzmiące pianino, w myśl zasady, że w chwili agonii następuje chwilowa poprawa samopoczucia, szybko prowadząca do całkowitej zapaści. Pianin dotyczy to wcale nie w ostatniej kolejności.

Tuż przed graniem (lub ewentualnie – tuż po) zadaję właścicielowi pianina interesujące mnie pytania. Niestety, nie mogę tu zdradzić ich treści, gdyż w tym przypadku liczy się odpowiedź z zaskoczenia. To, co usłyszę, kojarzę z tym, co zaraz zobaczę – a wpłynie to na moją ocenę ogólną.

2. Następuje otwarcie górnej części pianina. Tutaj sprawdzenie zaczyna się przede wszystkim od wyjaśnienia wątpliwości, które powstały podczas grania. Czy to, co nie działało lub nie stroiło, jest wynikiem dłuższego niestrojenia / nieużywania pianina, czy istotnym jego uszkodzeniem bądź nigdy nie zauważoną wadą fabryczną? Jaka jest szansa, że to, co jest w tej chwili problemem, zniknie na dobre po jednym strojeniu lub drobnej naprawie?

3. Oglądam stan kołków i strun. W przypadku starych pianin szczególnie zwracam uwagę na stan strojnicy – czy są na niej rysy bądź pęknięcia. Szukam rdzy. Sprawdzam kompletność strun oraz to, czy kołki są oryginalne, czy były wymieniane, oraz jaką mają średnicę. Uważnie patrzę, czy wokół kołków widnieją kawałki forniru, i jeżeli tak jest, dziękuję i na tym kończę. Obserwuję, jak głęboko są kołki wbite, i czy siedzą równo, czy są nachylone. Oceniam stan strun i ich oryginalność, oceniając, czy próba ich naciągu może być niebezpieczna.

4. Szukam na klawiaturze najbardziej rozstrojonych chórów i sprawdzam, czy sposób (i stopień) rozstrojenia powtarza się co drugi chór (sygnalizuje to pęknięcie strojnicy, również to niewidoczne), czy jest sumą przypadkowych. Kilka najbardziej rozstrojonych strun podciągam kluczem, przede wszystkim, żeby sprawdzić opór kołków, a poza tym, żeby sprawdzić, co pozostanie po moim naciągu pod koniec “seansu”. Szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego pewne chóry (klawisze) są bardziej rozstrojone, niż pozostałe.

5. Następuje wyjęcie i szczegółowe obejrzenie mechanizmu. Zwracam uwagę na stan filców, młotków, tasiemek oraz części metalowych, a przede wszystkim sprawdzam kompletność. Szukam śladów ingerencji w mechanizm i oceniam, na ile były pomocne, a na ile zaszkodziły. Sprawdzam też sztywność mocowania młotków śrubami, co więcej mi powie o suchości pomieszczenia, gdzie przechowuje się pianino, niż wszystkie zapewnienia właściciela.

6. Sprawdzam stan klawiatury, a mianowicie stan “zamolenia” i “zamysienia” pianina. Czy podkładki są do wymiany, czy były niedawno wymieniane, czy są oplątane jajami moli. Czy klawisze chodzą luźno, czy sztyfty są rdzawe. Jeżeli klawiatura jest “pofałdowana”, sprawa jest oczywista, ale zdarzają się też przypadki, że i pod równą klawiaturą wszystko jest zjedzone przez mole.

7. Sprawdzam stan płyty rezonansowej – czy jest popękana. W tym celu otwiera się dół pianina. Ogólnie sytuacja, zastana na dole, wiele mówi o ogólnej kondycji pianina. Można tam zastać różne ciekawe rzeczy, jak to przewrócony słoik z rozlaną wodą, pajęczyna lub nawet grzyb. Mogą tam “przechowywać się” części, które odpadły od mechanizmu. W przypadku stwierdzenia popękania płyty rezonansowej próbuję przełożyć pęknięcia na takie, a nie inne, brzmienie poszczególnych zakresów skali pianina, oceniając, na ile fatalnie rzutują na jakość dźwięku, a na ile można pianino użytkować nie zwracając uwagi na pęknięcia rezonansu. Można, choć nie zawsze, bo komuż bym polecił pianino, brzmiące niczym tłuczony garnek choćby w części skali?

8. Również na dole pianina sprawdzam stan mostku basowego i to, jak on rokuje. Są bowiem przypadki, gdy drewno przestaje już trzymać, a mimo to basowe struny brzmią wciąż jeszcze nieźle. Wystarczy zaś, że nastąpi jeszcze choćby minimalne wyprostowanie strun, a nagle cały bas ogłuchnie.

9. Po zakończeniu oceny organoleptycznej ponownie siadam za pianino i gram tym razem już na otwartym instrumencie. Oceniam, jak zachowują się dopiero nastrojone struny, oceniam brzmienie w oparciu o pozyskaną przed chwilą wiedzę, sprawdzam, czy brzmienie istotnie jest ładne albo charakterystyczne, czy potrafi zainspirować, czy jest tam nad czym pracować. Zadaję sobie pytanie, czy sam chciałbym to pianino mieć.

Rzecz jasna, przyszłego właściciela obejrzanego pianina wcale nie muszą interesować te wszystkie szczegóły, którymi pasjonuję się ja. Osobie towarzyszącej po wyjściu od właściciela pianina zazwyczaj mówię “Tak”, lub “Nie”, lub “Tak, ale doprowadzenie pianina do odpowiedniego stanu będzie wymagało dodatkowo XXX złotych”, albo “Tak, ale nie za taką cenę”.

Oczywiście, w ciągu obejrzenia całości pianina należy nieustannie zwracać uwagę na ogólną jakość wykonania. Często się zdarza, że mamy do czynienia z instrumentem bliżej nieznanej firmy, o której nic nam nie opowie lepiej, niż stopień dopracowania szczegółów wewnątrz instrumentu. Wtedy wiemy, czy producentowi pianina możemy zaufać, czy jednak nie. Miałem też przypadki, gdy pianino niszowej, nieznanej mi firmy było lepiej, schludniej, dokładniej i “czyściej” wykonane, niż np. chwalony Weinbach.

Trzeba też zdawać sobie sprawę, że brzmienie pianina (jego piękno, barwa, charakter…) nie zależy tylko i wyłącznie od stanu pianina, ani nawet od staranności jego wykończenia, ani od wieku, ani też od wysokości. Ani tym bardziej od “nastrojenia” (jak często rozumują właściciele pianin). Często zależy ono od splotu okoliczności, czasem nawet nieprzewidywalnych, wypadkowych. Inny stop metalu strun, inny typ mechanizmu, inna konstrukcja płyty rezonansowej, inny kąt wygięcia strun, inne miejsce podziału na bas i dyszkant, inny metal nawoju, inne drewno korpusu lub rezonansu, dłużej lub krócej “suszone”… Nawet rodzaj kleju, lakieru, politury; rodzaj i jakość sukna / filcu ma tu znaczenie. No i, niewątpliwie, wielki wpływ na brzmienie pianina wywołuje miejsce i sposób jego przechowywania i użytkowania. Tak, jak z wieloletnim winem, które dojrzewa latami, albo też się psuje.

Ponieważ nawet w ramach jednej fabryki, jednego modelu pianina, jednej serii, jednego okresu produkcji mogły mieć miejsce pewne różnice materiałowe i jakościowe, rzadko kiedy dwa pozornie jednakowych pianina są w rzeczywistości takimi samymi instrumentami. Przy czym, im starsze jest rozważane pianino, tym mniej będzie ono podobne do swoich niegdysiejszych rówieśników (przykład rozłączonych bliźniaków).

Czy istotnie pozjadałem rozumy i pojąłem, “na czym polega sens życia”? Otóż nie. Również i mnie zdarzają się sytuacje, których wolałbym uniknąć – a dotyczą one ukrytych wad fabrycznych lub materiałowych. Parokrotnie zdarzyło się, iż, strojąc pianino, natknąłem się na tzw. fałszywe struny, spowodowane wadliwym stopem stali lub też wadliwie wyprodukowaną płytą rezonansową. Takie struny dudnią i falują w pojedynkę. Zdarzyła się sytuacja, gdy dyszkant pianina absolutnie nie chciał trzymać stroju, przy czym część strun kwadrans po nastrojeniu obniżała się, a część – podwyższała. Zdarzało się też, że przeciągnięte na dole struny łączone nie chciały udawać, że są strunami niezależnymi – i strojenie kolejnej w szeregu struny rozstrajało dopiero co nastrojoną. To wszystko miało miejsce w całkiem niestarych pianinach, które pozornie niczym nie wyróżniały się na tle innych, i nic nie zapowiadało nieszczęścia. Zadałem sobie pytanie: czy dałoby się rozpoznać taką sytuację podczas zwykłego obejrzenia pianina przed zakupem? Niestety, nie. Poleciłbym takie pianino do zakupu? Całkiem możliwe, że tak – i nic by mnie nie uchroniło od późniejszych problemów.

Otóż pianino można poznać tylko wtedy, gdy się je nastroi. Pewnie, “typowy” pianista stwierdziłby, że pozna pianino po wykonaniu na nim jakiegoś najtrudniejszego znanego mu utworu – ale co tam wie o fortepianach i pianinach “typowy” pianista 🙂

Natomiast, rzecz jasna, podczas oglądania pianina przed zakupem nie da się takiego pianina nastroić, a pojedyncze pociągnięcia kluczem nie załatwią sprawy.

Mam nadzieję, że teraz ci, którzy pytali mnie w mailach, “czy lepsze jest pianino od sprzedawcy X, czy od sprzedawcy Y”, “białe czy czarne”, “niemieckie czy angielskie” zrozumieją, jak bardzo byli daleko od zrozumienia istoty rzeczy, odpowiedniego stopnia wtajemniczenia oraz tego, co w przypadku pianina jest naprawdę ważne.

Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  • jak wygląda rezonans w pianinie (4)
  • na co zwrócić uwagę przy zakupie pianina (2)
  • jak sprawdzic czy pianino jest sprawne (2)
  • na ile wystarcxy nastrojone pianino (2)
  • ile kosztuje pianino ? (2)
  • pianino jak sprawdzić stan (2)
  • sprawdzenie pianina (2)
  • jak sprawdzic samemu czy pianino jest dobre (2)
  • pęknięcie na mostku basowym pianina (1)
  • sptawdzanie stanu pianina (1)
  • uszkodzona strojnica jak sprawdzić (1)
  • cena pianina nienastrojonego (1)
  • jak sprawdzic brzmienie pianina (1)
  • jak sprawdzac pianino (1)
  • ile kosztuje fortepian lub pianino (1)
  • ile kosztuje fisharmonia (1)
  • Co sprawdzić przy oglądaniu pianina (1)
  • co sprawdzac przy zakupie pianina (1)
  • wwszystko co musisz wiedzieć przed zakupem pianina (1)

  1. “Otóż pianino można poznać tylko wtedy, gdy się je nastroi.”
    Święta racja!!!!
    Najlepiej aby klienci wybierali pianina już wyregulowane i nastrojone, a nie prosto z transportu, lub w domu po XX latach niedbania o nie….
    Szkoda, że brakuje dobrych salonów używanych pianin i raczej ich nie będzie. Niestety.

    • No cóż, zdarzają się pianina przygotowywane przez stroicieli, ale zazwyczaj kosztują one słono… a na dodatek powstaje potem pewien konflikt interesów: komu powierzyć serwisowanie takiego pianina? Temu, kto je przygotował do sprzedaży, czy temu, kto owe przygotowanie ocenił i zrecenzował?
      W sumie, cała okołopianinowa działalność sprowadza się do: 1) “obrony” klienta przed sprzedawcą; 2) “obrony” sprzedawcy przed klientem; 3) “obrony” pianina przed ludźmi.

  2. Pingback: Kalkulacja kosztów zakupu i utrzymania pianina | Ars Polonica

Skomentuj Artur Bauc Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *