Rozmawiałem dziś z członkiem rodziny, który, abstrahując się od bieżącego rozeznania w mojej burzliwej działalności, powiedział, że jeszcze kilka lat temu nie miał pojęcia o tym, że pieniądze wydane na zakup pianina – to niejedyne koszty, które właściciel pianina będzie musiał ponieść. “A to ciekawe”, pomyślałem sobie.
I postanowiłem o tym napisać.
Jakże często możemy przeczytać w opisach sprzedawanych pianin, że pianino “jest nastrojone” (a więc już go stroić nie trzeba!), albo że “niestety nie jest nastrojone” (jakby z jego nastrojeniem był jakiś problem). Przypomniała mi się niegdysiejsza rozmowa z pewnym tatą, który sprzedawał zabytkowy fortepian. Kiedy był strojony? Ano 17 lat temu, jak się go kupiło. Niestety, córce muzyka obrzydła, więc fortepian jest do sprzedania.
Nie zapytałem go, czy wie, dlaczego córce obrzydła muzyka…
Z tego wszystkiego wynika, że w świadomości przeciętnego posiadacza pianina lub fortepianu jego strojenie – to czynność jednorazowa. Z przytoczonych powyżej opisów pianin na Allegro wynika, że ludzie myślą, że “niestety, nienastrojone” – to coś w rodzaju “niestety, popsutego”, zaś “nastrojone” oznacza “sprawne, bezproblemowe”, “tylko siadać i grać”.
Jednocześnie, podobne “rozeznanie” tematu powoduje dalszą podmianę pojęć, kiedy z kolei popsute pianino określa się mianem “nienastrojone”, a jego konieczny remont określa się enigmatycznym “pianino trzeba nastroić”.
Tymczasem, pianino (fortepian) – to nie rzecz. To obiekt, to zjawisko, to proces, to życie, to choroba, to w końcu śmierć. Pianino bądź fortepian znajduje się w tej samej kategorii obiektów, co samochód, zwierze domowe i człowiek.
Pianino należy stroić regularnie. Ale i to nie wszystko. O pianino należy regularnie dbać. A do tego, co kilka lat pianino należy poddawać regulacji. Tylko wówczas stan techniczny pianina będzie zadowalający i stabilnie utrzyma się przez długie lata.
Jak już kiedyś pisałem, pianino, na którym się nie gra – nie odpoczywa. Ono cały czas pracuje.
Fortepian czy pianino – to instrument, który się psuje od samego tylko upływu czasu. Jakkolwiek dobrze się go nie przechowuje.
W środku pianina kumuluje się ogromnej siły energia statyczna. Myślimy pewnie, że największą energią, której poddaje się pianino, jest gra na nim, czyli poruszenie jego mechanizmu. Lecz ważniejszą energią jest zupełnie inna. To – energia kilku-kilkunastu tysięcy kilogramów przez cały czas ekstremalnie naciągniętych strun. Strun, których w przeciętnym pianinie jest około 225. Ciężko to sobie wyobrazić, ale spróbujcie kiedyś naciągnąć stalowy drut, tak żeby on zabrzmiał niczym struna fortepianowa. Musielibyście go naciągnąć, zawieszając na takim drucie ciężar o wadze 80 kilogramów. I tak na każdej z tych 225 strun! (Oczywiście, nie wszystkie są naciągnięte z jednakową siłą; podaję znaczenie uśrednione.)
Taka energia, skumulowana w środku pianina bądź fortepianu, wpływa, czyli tak naprawdę niszczy całą jego konstrukcję nośną. A wraz z nią to wszystko, od czego zależy prawidłowe funkcjonowanie pianina: strojnicę, płytę rezonansową, mostki. Dlatego nie musicie pianina nawet palcem dotykać, by po kilkunastu, a tym bardziej kilkudziesięciu latach nieużywany instrument zamienił się w ruinę.
Ile by panie nie dbały o swoją skórę, ile by kosmetyków nie stosowały, ale wcześniej czy później wiek weźmie swoje. Dokładnie to samo będzie i z fortepianem. Odpowiednia pielęgnacja jest w stanie ten proces spowolnić, ale nie zatrzymać.
Tak więc kupiliśmy pianino. Co dalej?
A dalej… musimy o nie dbać, musimy je karmić. Mama urodziła dziecko, i co? I musi je karmić. Banalne, ale każdego człowieka trzeba regularnie karmić; pojedynczy najbardziej nawet wystawny obiad nie wystarczy na pół życia. Nawet najbardziej najedzeni, najpóźniej nazajutrz odczujemy głód ponownie.
Tak i z pianinem. Czy na nim gramy, czy nie – ono i tak wymaga opieki. Wymaga regularnych strojeń, wymaga dbania o czystość, o odpowiedni klimat w pomieszczeniu. Nawet jeżeli nie jest używane, wymaga dowilżania w postaci słoików z wodą, albo wręcz w postaci o wiele kosztowniejszego nawilżacza powietrza. Ta woda w słoikach niebawem wyschnie, a więc jesteśmy skazani co kilka tygodni sprawdzać jej stan, i tak rok za rokiem. Woda w nawilżaczu też wysycha, więc każdego dnia będziemy musieli wlać kolejne 8 litrów.
Pianino stroić musimy – bo ta gigantyczna energia wewnętrzna potrzebuje kogoś, kto odpowiednio ją okiełzna. Inaczej po kilku latach ona może się wybić spod kontroli, może nie dać się ujarzmić.
Jeżeli pianino nie było strojone przez kilka lat, jego strój najpewniej jest obniżony. Żeby podciągnąć go do nominału kamertonowego, nie wystarczy jednej wizyty stroiciela – po strojeniu wstępnym sporo dźwięków się rozjedzie, i efekt będzie jeszcze gorszy, niż przed strojeniem. Czasem trzeba umówić się na jedno, albo nawet na dwa strojenia korygujące – a żaden stroiciel nie potraktuje tego jako “jedno strojenie”.
Był w mojej praktyce taki przypadek. “Ile kosztuje strojenie pianina?” – “200 złotych”. Tymczasem na miejscu okazało się, że pianino, niestrojone od lat, brzmi o prawie cały ton niżej. Ma na nim grać dziecko, które właśnie poszło do szkoły muzycznej (w której, rzecz jasna, pianina są nastrojone zgodnie z kamertonem). Zawiązał się nieprzyjemny dialog z ojcem dziecka: ja, poruszony poczuciem odpowiedzialności, powiedziałem mu o problemie. Mógłbym, oczywiście, nie mówić nic, strojąc pianino na zastanej wysokości stroju. Ale dziecko doznałoby wówczas dysonansu poznawczego: w domu to brzmi jak “A”, tymczasem w szkole okazuje się, że jest to “G”. Problem z dyktandami i pracą słuchową murowany! Z kolei, proste podniesienie całego stroju pianina o niemal cały ton jest za jednym zamachem prawie niewykonalne. Ojciec natomiast i słyszeć nie chciał o dodatkowych wizytach korygujących (200 złotych to dla niego był “zryw narodowy”!), a moją dosadną sugestię, że mógłbym mu wcale o tym problemie nie powiedzieć, zbył stwierdzeniem, że przecież “strojenie ma swój standard, a1=440, więc nie ma co cudować, tylko stroić pod kamerton”. Mówisz i masz! Podciągnąłem mu całe pianino pod 440, tatuś sprawdził, zgarnąłem kasę i, będąc przekonanym, że strój i tak popuści, całą swoją odpowiedzialność zostawiłem na progu jego mieszkania.
I kiedy po tygodniu ojciec zadzwonił do mnie ponownie, zdziwiony, że pianino gra sekundami, powiedziałem mu, że może się ze mną umówić na kolejne strojenie komercyjne na zasadach ogólnych, bowiem z tańszych strojeń “korygujących” on sam zrezygnował. Nie umówił się; wolał katować dziecko, niż zapłacić (wiem, bo z kolei inni stroiciele za dojazd do jego miejscowości życzyli sobie znacznie więcej, o czym on sam mi powiedział). Ostatecznie, stracił podwójnie: pieniądze (bo pojedyncza wizyta – to jak pojedyncza wizyta w solarium, nic nie dała); pianino stroi jeszcze gorzej, za to… w kamertonie. Stracił też najtańszego stroiciela, który uczciwie poinformował go o problemie. Co zyskał? Świadomość, że postawił na swoim?
A po co z kolei regulować w pianinie mechanikę, jeżeli pianino “nadal gra”? A po to, że na mechanikę składa się kilka tysięcy drobnych cząstek i elementów, każde z których żyje swoim własnym życiem. Jeżeli nie chcemy, by po dwudziestu latach miała miejsce kosztowna i długotrwała regulacja mechaniki pianina wraz z wymianą dużej liczby części – dbajmy o nią odpowiednio wcześniej – nie wtedy, gdy klawisze już zaczną się zapadać, młotki chybotać, bić pomiędzy strunami, bzyczeć, skrzypieć, repetować czy zagłuszać strunę, zamiast odskakiwać. Inaczej potem, gdy mechanik fortepianowy będzie musiał okrągły tydzień pracować nad naszą mechaniką (we własnej pracowni), koszt takiej regeneracji może przekroczyć cenę dobrego używanego pianina. I będziecie potem ze zdziwieniem chrząkać do słuchawki, kiedy stroiciel Wam o tym powie… 😀
Jak często trzeba stroić pianino / fortepian? Raz na pół roku, nie przed szkołą, nie przed pokazowymi kolędami na Boże Narodzenie w rodzinnym gronie, lecz tydzień po włączeniu lub wyłączeniu ogrzewania. Największe, na co możemy sobie pozwolić, to rozrzedzenie strojenia do jednego razu na rok. Nie rzadziej.
Co się stanie, jeżeli nie nastroimy pianina któregoś razu? Prawdopodobnie, nic się nie stanie. Co by się stało, gdyby nie zażyć jednej dawki antybiotyku? Podobne pytanie. Niby nic. A może trochę się zachwieje architektura zaleconego leczenia, które przestanie być skutecznym.
Ale potem się okaże, że pianino, serwisowane regularnie, posłużyło bez większych problemów 50 lat, a inne takie same, strojone od wielkiego dzwonu – lat 30. Oczywiście, będą je użytkować już inni ludzie, może nasi wnuki, a może osoby obce. I tutaj tkwi problem socjologiczny: jak by tak sprawić, żeby zmienić to typowe polskie podejście do mienia ruchomego: “po mnie choć potop”…
Jeżeli nam pianino potrzebne jest dla zabawy, która po kilku latach może się znudzić – kupmy “pianino” cyfrowe. Po 8-10 latach będzie to stary grat, z przestarzałą technologią, przesterowanymi głośnikami i całkiem nudnym brzmieniem, który będzie wart ułamek swojej pierwotnej wartości, a jego ewentualna naprawa będzie nieopłacalna.
Pianino akustyczne – to inwestycja na dziesięciolecia. Po 10 latach to nadal będzie nowe pianino!
Dlaczego ludzie kupują samochody, o które później dbają, które tankują, poddają naprawom i przeglądom, co przecież jest niezwykle kosztowne? Dlaczego świadomość nie podpowiada, że z pianinem musi być tak samo?
Dlaczego nie mamy tej świadomości, że pianino… kosztuje nie tyle, ile napisane jest w cenniku? Że pierwotny koszt nawet najdroższego pianina – to tylko wstępny wydatek? Jak już pisałem, pianino – to nie rzecz, to proces, tak jak samochód, dziecko, pies. Utrzymanie jego jest kosztowne, ale kto i kiedy niby nam powiedział, że jest inaczej? Dlaczego mielibyśmy sądzić, że wraz z zakupem – czy to okazyjnym, czy całkiem “kasiastym” – załatwiamy sobie bezproblemowe użytkowanie pianina przez wiele lat do przodu? Skąd pochodzi to błędne przeświadczenie w Polakach?
Dlaczego ktoś, kogo “stać”, kupuje sobie wypasione nowe pianino za 20 tysięcy, a potem żałuje na jego strojenie? Bo jest przeświadczony, że złapał św. Cecylię za nogi i ma “wieczne” pianino? Tak – powiada – takie drogie pianino powinno służyć dożywotnio, bo przecież kupiłem kwintesencję jakości.
Zanim kupimy pianino czy fortepian, pomyślmy sobie, czy stać nas na niego. Tak jak sobie kalkulujemy, czy stać nas na posiadanie, utrzymanie i używanie samochodu. Tak jak się zastanawiamy, czy stać nas na spłodzenie dziecka, które przecież samo nie urośnie. Wyobraźmy, że, oprócz pierwotnie wydanych 500 lub 14.500 zł, co roku na jego obsługę będziemy musieli wyłożyć kolejne 400-500 złotych, a raz na pięć lat dodatkowe 500 zł na regulację mechaniki. Generuje to nam codzienne koszty utrzymania pianina w wysokości 1.5 zł. Dużo to czy mało? Nie ma znaczenia – te koszty i tak będziemy musieli ponieść, jeżeli chcemy się uchronić przed kosztami znacznie wyższymi.
Co za to zyskujemy? To, że po 5-10 latach nie będziemy musieli wyłożyć kolejnych 10.000 złotych na generalny remont pianina. Czy to dużo? Proszę sobie przeliczyć.
Dlatego, nie ukrywam, strasznie mnie bawią teksty, podobne do tego: “Mam 500 złotych i chcę kupić pianino. Szukam więc takiego, które zmieści się w tej kwocie wraz z transportem”. A strojenie? “No, i ze strojeniem”. A czy wiemy, że bez ekspertyzy nie ma co się kusić na zakup takiego pianina? “Aha, no to i z ekspertyzą, ale sam Pan widzi, że zostaje coraz mniej pieniążków”. Wynika z tego, że to jest mój problem, że chcę dla siebie pieniędzy za ekspertyzę, kiedy liczy się każdy grosz 😀 Chciałoby się spytać: a czy willi na Lazurowym Wybrzeżu nie chciałaby Pani kupić za 500 złotych? Bo “chcenie nie szkodzi”, ale trzeba jednak mierzyć siły na zamiary. Czy osoba, która chce zamknąć posiadanie pianina w kwocie 500 czy 800 złotych, zdaje sobie sprawę, ile kosztuje utrzymanie takiego pianina? Czy będzie gotowa faktycznie kupować to pianino co roku, płacąc tyle za dwukrotne jego strojenie?
Oczywiście, że nie. Oczywiście, że prędzej zakatuje córkę, zmuszając ją do nauki na rozklekotanym korycie. A po serii nieudanych dyktand na solfeżu pani od kształcenia słuchu powie w zaufaniu takiej mamie, że “niestety, córka zupełnie nie ma słuchu”. I czy mama znajdzie w sobie siły się przyznać, że to ona kaleczy uszy córki, oszczędzając na strojeniu groszowego pianina? Nie, prędzej zabierze córkę ze szkoły. Finita la musica!
I będziemy mieli kolejną niemuzykalną osobę w Polsce. I znów będziemy się dziwić, skąd w Polsce tylu ludzi, którym niedźwiedź nadepnął na ucho. A problem, być może, leżał nie w złym szkolnictwie, nie w usuwaniu muzyki ze szkół, a w tym, że troskliwej mamie szkoda było pieniążków na strojenie pianina. Na samo pianino, jak widać, szkoda nie było – wszak to postawny mebel, podwyższający klasę społeczną domu, nobilitujący jego właścicieli…
Pamiętajmy: pianino nie zapłacze z głodu czy zimna, nie zaszczeka nad miską, nie zatrzyma się na środku autostrady, kiedy zabraknie paliwa. Pianino po prostu cicho umrze w kącie. O czym najpewniej nawet się nie dowiemy – aż zaproszony wreszcie stroiciel wystawi nam (a raczej naszym wnukom) zaświadczenie o jego śmierci.
Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:
- środki do konserwacji pianina (4)
- jakim środkiem czyścic klawiaturę od pianina (4)
- Konserwacja fortepianow (4)
- pianino skrzypi klawisz (4)
- nóżki pod pianino (3)
- arspolonica ocross net wydatki-na-obsluge-pianina (3)
- nienastrojone pianino (3)
- srodek do konserwacji pianina (3)
- nóżki do pianina (2)
- użytkowanie i konserwacja fortepianu (2)
- słoik z wodą pianino (2)
- klawisze w pianinir nie graja (2)
- kogo stać na fortepian (2)
- koszt konserwacji pianina (2)
- czy zimno szkodzi akustyczne pianino (2)
- ogórek ogórek piano klawisze (2)
- ja często stroić fortepian (2)
- budowa pianina cyfrowego (2)
- za sprawnne pianino trzeba zaplacic (1)
- skrzypiace klawisze naprawa piano (1)
- skrzypią klawisze w pianinie (1)
- co zrobic gdy klawisz w pianinie nie dziala (1)
- pianino określa (1)
- pianino nie bylo strojone 20 lat (1)
- pianino jaki nawilzacz (1)
- pianino elektryczne skrzypiace klawisze (1)
- pianina używane piła (1)
- pianina akustyczne używane białystok (1)
- skrzypiace klawisze w instrumencie (1)
- skrzypienia klawiszy w pianinie (1)
- spryciula pl (1)
- wzięłaś politura na zamknięcie pianina kla (1)
- wartośc rynku instrumentów muzyczne w polsce (1)
- urzadzenie do elektronicznego strojenia pianina (1)
- słoik z wodą w pianinie (1)
- co postawić na pianinie (1)
- strojenie npianin herce (1)
- na rozklekotanym korycie (1)
- co wpływa na wartość pianina (1)
- sprzedaż pianin używanych piła (1)
- co zrobic w pianinie jezeli niedzałają dobrze klawisze na yutubie (1)
- klawisz w lianinie nie dziala (1)
- klawisze zawieszają się w pianinie (1)
- dzieckiem bożym jestem januty (1)
- klawisza pianina zapadają się (1)
- fortepian 20 lat (1)
- klawisz pianina sie zapada i nie gra (1)
- klawisz pianina sie zapada (1)
- kiedy pianino jest nienastrojone (1)
- fortepian pielęgnacja (1)
- fortepian sprzedam białystok (1)
- gdzie w polsce kupić wielkie pianino na nogi (1)
- dzieckiem bożym jestem ja- nuty na skrzypce (1)
- dlaczego w pianinie klawisze nie grają (1)
- codzienna konserwacja pianina (1)
- nogi do pianina 200 (1)
- czt pianino moze stac kolo grzejnika? (1)
- nie gra klawisz od pianina (1)
- nie działa klawisz w pianinie (1)
- nazey grzybow jadalnych (1)
- nawilzacz do pianina (1)
- czym odnowić pianino (1)
- człowie który stroi fortepiany (1)
- konserwacja klawiszy w pianinie (1)
- fortepian z nawilżaczem (1)
Zgadzam się w 100% z treścią tej notki.
Ostatni akapit bardzo mnie wzruszył…
Dziękuję!
Pingback: Kalkulacja kosztów zakupu i utrzymania pianina | Ars Polonica
Mnie też wzruszył, ale się załamałam. Na początku lat 80tych rodzice kupili mi pianino, zaczęłam się uczyć, w sumie trwało to 6-7 lat, przez cały ten czas instrument nie był dotykany przez jakiegokolwiek konserwatora, przypuszczam że w czasach komuny, panie sprzedające instrument miały pojęcie delikatnie mówiąc blade o metodach postępowania z nim i nikt nie powiedział moim rodzicom, że pianino trzeba serwisować jak auto. Ba!, wydawało nam się to takie super, że grało bez zarzutu przez kilkanaście lat, nie tykane ręką znawcy, Wtedy był to najdroższy model Calisii dostępny w sprzedaży, więc jest taki super, że nawet stroić go nie trzeba. Boże, nauczyciel zresztą też słowem nie pisnął. Teraz pianino o wielu lat stoi sobie cichutko i pewnie rzeczywiście umiera, bo nagle jego dźwięk zaczął być nieprzyjemny i zbyt dużo klawiszy nie zgadza się z pozostałymi. Oczywiście jak to bywa prawdy dowiedziałam się nie w chwili super dobrej sytuacji finansowej, a wręcz przeciwnie, co oznacza że nawet nie wiem czy mogę MU pomóc, bo pewnie ledwo stać mnie będzie na ekspertyzę, w związku z tym mam pytanie, co jest ważniejsze, żeby pianino uratować przed zgonem? Oczywiście najpierw diagnoza jak u lekarza, ale potem co? zacząć od regulacji, czy strojenia, jakie przerwy maksymalnie mogę zrobić pomiędzy jedną czynnością a drugą, chodzi oczywiście o fundusze, gdyby były to po prostu zrobiłabym full service, no ale nie ma, więc co robić żeby zatrzymać postęp choroby?
Przede wszystkim, pianino musi grać, czyli być używanym. Jeżeli nie jest, to robić mu przegląd / remont / strojenie na zapas nie ma sensu.
Kolejna rzecz: im nowsze pianino (a Calisia z lat 80-ych wciąż zalicza się do tych nowszych), tym więcej ma ono zapasu trwałości. Zatem myślę, że nie jest z nim jeszcze tak źle.
Moja rada: koniecznie wymyślić jakiś sposób na użycie pianina – tak, żeby ktokolwiek na nim grał choćby raz w tygodniu po godzinie. Kiedy pianino w taki sposób pogra mniej-więcej przez miesiąc, wtedy zaprosić stroiciela na strojenie. Podczas strojenia okaże się, czy pianinu dolega coś jeszcze, i na ile jest to trudne / kosztowne / niezbędne w zrobieniu. Być może, wszystko się da zrobić podczas jednej wizyty, za cenę tylko nieco wyższą od ceny samego strojenia.
No a potem, kiedy pianino już się nastroi – trzeba je używać. Tu już nie ma innej opcji.
I dalej, oczywiście, działać zgodnie z wytycznymi stroiciela, który powinien powiedzieć, czy klimat jest odpowiedni, czy miejsce pianina jest dobre, czy czasem nie trzeba kupić nawilżacz itp.
Poszukuję kogoś do ekspertyzy starego pianina niemieckiego.
Proszę skorzystać z zakładki “kontakt”.