Jesienne pianina

“Wysoki sezon” trwa w najlepsze, i codziennie setki osób próbują gorączkowo przebrnąć przez moją stronę w poszukiwaniu prostych odpowiedzi na trudne pytania. Znaleźć porównanie pianina A z pianinem B, znaleźć odpowiedź na pytanie, “czy warto kupić Petrofa w Legionowie i dlaczego nie”, albo “czy sprzedawca C jest uczciwszy od sprzedawcy D”, albo “gdzie znaleźć uczciwego sprzedawcę pianin”, albo “czy strojenie pianina połączone z jego transportem będzie tańsze, czy nie”, “być albo nie być” i takie tam. Odbieram liczne maile i telefony, w których ktoś mimo wszystko usiłuje kupić pianino na telefon, albo wycenić, albo sprzedać, albo się pyta, “dlaczego nic nie napisałem o pianinach firmy Hoffmann” lub “gdzie można w Polsce kupić Yamahę-1, Yamahę-2 lub Yamahę-3” (przy okazji: nic nie wiem na temat “1”, “2” i “3” i wcale się nie czuję przez to gorzej), albo prosi “uzasadnić wycenę pianina Schimmel, które bez lampek kosztuje drożej, niż inne z lampkami”… Wiem, że niby powinienem, niczym pies w kość, wgryźć się w krzątaninę nurtujących społeczeństwo “wrześniowych pytań”… ale powiem szczerze: jest to bardzo dla mnie nieinspirujące… A przecież natchnienie trzeba karmić inspiracją, nieprawdaż?

Więc niestety nie napiszę nic o tym, co ewentualnie kogoś może dziś interesować.

Napiszę za to o pewnym pianinie, które przed paroma dniami stroiłem w pewnej bardzo miłej rodzinie.

Kiedy właścicielka pianina dzwoniła do mnie i mówiła, że “nazwy pianina ona dokładnie nie zna, ale trzy ostatnie zachowane litery to -YDE”, cały się wewnętrznie rozdygotałem. Było jasne, że mam się zmierzyć z radziecką “Etiudą” (“Etude”), którą większość ludzi mylnie rozpoznaje jako “Etyde”. To też zapowiadało się wyjątkowo mało inspirująco, jednakże po przybyciu na miejsce okazało się, że bardzo miło się zawiodłem w swoich przypuszczeniach.

Siedziałem, stroiłem pianino i oddawałem się wspomnieniom z mojego dzieciństwa, w jakiś niepojęty sposób przywołanym przez to pianino.

Przypomniałem sobie naszą stroicielkę, Panią Walentynę Fastowicz. Ot, teraz zupełnie normalnym się wydaje, że stroiciel fortepianów musi być mężczyzną, a jednak 20 czy 25 lat temu dla mnie było absolutnie oczywistym, że stroiciel – to kobieta.

Pani Walentyna była osobą miłą, cichą i bardzo skromną. Zawsze chodziła, schludnie ubrana, z zapiętymi w kok włosami, po naszej szkole, nosząc walizeczkę z narzędziami. Kiedy obwieszczałem jej z całym impetem “Dzień dobry!!!”, zawsze była jakby zaskoczona, choć zawsze mile odpowiadała. Podejrzewam, że była osobą nieco wycofaną i było dla niej niezwykłe, że ktoś mówi jej “dzień dobry” i wita się z całych sił.

Pani Walentyna była etatową stroicielką pianin i fortepianów w naszej szkole, a przy tym osobą całkowicie niezauważalną. Instrumenty były strojone regularnie, ale nikt jej nigdy w czasie pracy nie spotykał. Na portierni leżał zeszyt, do którego pedagodzy wpisywali swoje uwagi na temat instrumentów w salach. Raz chcieliśmy zorganizować koncert z udziałem klawesynu, który stał w jednej z sal przez nikogo nie używany, a więc potwornie rozstrojony. Wpadliśmy na pomysł wpisania go do zeszytu na portierni, przy czym byliśmy absolutnie pewni, że nikt nam tego klawesynu nie nastroi. Bo niby skąd stroiciel w ZSRR mógłby mieć klucz do klawesynu, instrumentu nieistniejącego (zapewne, ktoś jeszcze będzie wiedział, co mam na myśli) z kołkami o innej wielkości niż w fortepianie, z kilkoma registrami, które jeszcze trzeba umieć uruchomić… A do tego, ten klawesyn nie był w podporządkowaniu u żadnej pedagogini, która mogłaby forsować jego nastrojenie; był on tak naprawdę niczyj.

I jak bardzo się zdziwiłem, gdy już następnego poranka klawesyn był całkowicie nastrojony…

Co pół roku albo co roku, pani Walentyna przychodziła do nas do domu, gdzie do nastrojenia było nasze poniekąd świetne pianino “Ukraina”. Rozkładała wówczas walizkę, pełną nigdy przeze mnie niewidzianego instrumentarium.

Za nastrojenie pianina pani Walentyna dostawała od mamy 10 rubli, co można w bardzo uproszczony sposób przeliczyć na dzisiejsze 100 złotych. Za każdym razem opłata była sprawą wstydliwą, gdyż generalnie w Związku Radzieckim nie było żadnej działalności prywatnej, pensję płaciło państwo, a domowe pianina chyba należało stroić… po koleżeńsku? … gwoli polepszenia harmonii światowej? A może istniały jakieś spółdzielnie stroicieli, skąd wywoływało się stroiciela do domu niczym hydraulika do cieknącego kranu? Nic o tym nie wiem; wiem natomiast, że wówczas każdy, kto brał pieniądze prywatnie, uważany był za jakiegoś dusigrosza czy spekulanta. Pytałem więc mamę, czy pani Walentyna dobrze robi, że bierze od nas pieniądze. I, czy zarabiając prywatnie, i to jeszcze na swojej koleżance z pracy, pozostaje osobą moralną. Ot więc, skrzywienie komunizmem… Ale mama tłumaczyła, że jednak strojenie – to ciężka sprawa, że pani Walentyna jedzie do nas przez całe miasto, że strojenie jest czynnością sporadyczną, a dodatkowo pani Walentyna stara się nie dla mamy, tylko dla mnie, tak bym mógł ćwiczyć na nastrojonym pianinie. A mama płaci, i to kwotę całkiem symboliczną, bo w ten sposób też się stara dla mnie. Rozmowy tego typu nie należały w naszej rodzinie do rzadkości…

Podczas wizyty stroicielki mama zawsze powtarzała: “Nie przeszkadzaj pani, albo chociaż nie stój nad nią i nie patrz jej cały czas na ręce!”. Ale pani Walentyna zawsze pozwalała mi zostać w pokoju, gdzie mogłem z daleka ją obserwować – a jeżeli akurat miałem ochotę wczuć się w polecenie mamy, to starałem się na stroicielkę nie patrzeć; jedynie nasłuchiwałem to, co ona robiła.

A robiła ona rzeczy dziwne. Pianino, które jeszcze przed godziną brzmiało całkiem “czysto” (tak zawsze się wydaje!), momentalnie napełniało się jakimiś brzydkimi, rozstrojonymi dźwiękami. “Po co ona rozstraja moje pianino?”, pytałem sam siebie. Nie rozumiałem jeszcze, że, zestawiając dotychczasowe brzmienie pianina z tym, jak ono powinno brzmieć nastrojone, czyli struny jeszcze nienastrojone z już nastrojonymi, powstają absolutnie koszmarne dysonanse.

Wsłuchiwałem się w strojenie kwint. “Już! Czysto! Dlaczego ona wciąż ciągnie tę strunę dalej?!” – nic z tego nie rozumiałem. Musiałem się o to zapytać. Pani Walentyna powiedziała wówczas rzecz zupełnie fantastyczną. “Żeby całość pianina brzmiała czysto, kwinty trzeba nieco rozstroić”. “Jak to – czyste kwinty… rozstroić?!”, zapytałem z przerażeniem. “Bo jeżeli odłożymy od dolnego C dwanaście idealnie czystych kwint, górne C nam wyjdzie mocno podwyższone…”. Na szczęście, przed koniecznością czynnej demonstracji przykrej prawdy pitagorejskiej panią Walentynę uwolniła moja mama, czujnie sprawdzająca, czy nie przeszkadzam.

Potem słuchałem, jak pani Walentyna stroi oktawy. Tego było już za wiele. “Jeszcze… jeszcze trochę wyżej… jeszcze ciut… stop! Stop! Ale dlaczego ona kręci dalej, czyżby nie słyszała, że oktawa już stała się nieczysta?! Ja bym zostawił tak, jak było sekundę temu, przy poprzednim uderzeniu…”, myślałem zrozpaczony. Ale nagle oktawa zaczynała miauczeć i zjeżdżała w dół, gdzie znów robiła się czystą. “Dlaczego Pani najpierw stroi oktawę nieczysto, żeby ją potem oczyścić?”, zapytałem. I tutaj pani powiedziała coś, co mnie zamurowało: “Bo trzeba nagiąć kołek. Nie wystarczy usłyszeć czystą oktawę i ją porzucić. Trzeba nachylić kołek, aby tę czystość zafiksować. A ponieważ nagięcie kołka obniża dźwięk struny, wówczas najpierw trzeba nastroić ją ciut nieczysto, ciut za wysoko”.

W ten miły i przystępny sposób pani Walentyna wytłumaczyła mi, tak naprawdę, podstawowe zasady strojenia pianina.

I choć to nie od niej nauczyłem się strojenia i innych rzeczy, wspominam ją jako pierwszą osobę, która mnie ze sztuką strojenia pianin zapoznała. Nie tylko strojenia, ale i słyszenia. Bo, żeby usłyszeć brzmienie pianina, wcale nie trzeba zaraz siadać i grać na nim utwór.

W pewnym momencie przestałem widywać panią Walentynę na korytarzach szkoły. Ona odeszła tak samo, jak żyła – cicho, skromnie, niezauważalnie. Niestety, rak jest bezlitosny… A najbardziej bezlitosne jest życie, które toczy się dalej bez choćby chwili zadumy i refleksji.

Ale ja ją pamiętam. Naprawdę ją pamiętam. Jej prawie nie pamięta moja mama, ale ja – tak. Czy ktoś jeszcze żałuje, że obrazy, które ma się w głowie, nie można przenieść na papier, albo na ekran komputera, tak, żeby popatrzeć na nie na zewnątrz, a nie tylko wewnątrz samego siebie? Google jest coraz bardziej rozwinięty, potrafi już wyszukiwać obrazem… Kto wie, może rozpoznałby jej twarz, znalazł jakieś napisane przez kogoś szczegóły? Ot, jak bardzo się kiedyś ucieszyłem, że mojemu przyjacielowi, profesorowi Juliuszowi Pietrachowiczowi, znalazłem w internecie informacje o jego własnym pedagogu, który w okresie “wspólnych parad bratnich armii” (1939) w Brześciu nad Bugiem uczył go, nastolatka (rocznik 1923), gry na puzonie, i to tak nauczył, że prof. Pietrachowicz gra do dzisiaj! Nie tylko znalazłem, ale i sprostowałem błędnie zapamiętane przez profesora nazwisko jego nauczyciela. To było zupełnie niesamowite, że ja mogłem leciwemu profesorowi opowiedzieć coś o jego młodości, czego on sam nie znał lub nie pamiętał!

A Pani Walentyna Fastowicz istnieje być może tylko w mojej pamięci. Google o niej milczy…

Kto wie, jakie po sobie zostawimy pomniki? Kto wie, czy zostanie po nas to, co uważamy za bardzo ważne i istotne, czy może coś, czego się zupełnie nie spodziewamy – błahe, ale jednocześnie ciepłe i serdeczne?

Pianino “Etude” okazało się perełką, czego się nijak nie mogłem spodziewać. Widać było, z jakim staraniem zostało ono wyprodukowane. Akuratnie przycięte i wyprofilowane klawisze, bez typowych brzydkich drzazg, nierówności i luzów; schludne garnirowanie klawiatury; bardzo ładne wnętrze, gdzie żaden klient nigdy nie zajrzy – nawet dno pod ramiakiem okazało się być polerowane na wysoki połysk! Dobrze, precyzyjnie złożony mechanizm z dopieszczonymi detalami – w niczym nie gorszy od “Defila” – z dobrej jakości filcem na młotkach… Na zewnątrz pianino wyglądało bardzo ładnie – koloru niemal wiśniowego, o niezwykłych kształtach, z drewnianymi (a nie, jak zwykle, plastikowymi) deseniami. No i to, co najważniejsze: dźwięk. Dźwięk tego pianina był szlachetny, czysty i precyzyjny – żadne tam “rozstrojone cymbały wespół z bałałajką i akordeonem”, tylko piękny, klasyczny dźwięk pianina z dobrej półki. Byłem tym dźwiękiem zachwycony – siedziałem przy pianinie i grałem na nim, zagłębiałem się w jego brzmieniu, upajałem się wrażeniami, które mnie inspirowały, a których daleko nie każde pianino mi dostarcza.

I kiedy w tak niespodziewany sposób rozczuliłem się nad radzieckim pianinem, wreszcie przestałem sobie wyobrażać skacowanych poniedziałkowych pracowników jakiegoś “Czerwonego Października”, chowających w nieukończonych pianinach niedopitą wódę. Przypomniałem sobie to, co znałem pięknego związanego z radzieckimi pianinami. Przypomniałem sobie naszą stroicielkę, panią Walentynę.

pianino-etude

Upływam, i czas
niesie mnie od miedzy do miedzy.
Z brzegu na brzeg,
z mielizny na mieliznę…
Żegnaj.
Wiem: kiedyś, z drugiej strony
dalekiej przeszłości
Nocny wiatr wiosenny
przyniesie ci moje westchnienie.
Spójrz, czy nic po mnie nie zostało? […]

(Rabindranath Tagore)

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  • rosyjskie allegro (28)
  • naciaga struny fortepianu (10)
  • pianino liryka 38letnie ile warte jest (2)
  • pianino union (2)
  • panino C M SCHRODER 1875r (2)
  • jak nazywa się osoba do strojenia fortepianu (2)
  • pianino komitas rosyjskie opinie (2)
  • opinie na temat pianina geyer (2)
  • organy8 (2)
  • tchaika pianino informacje (2)
  • pianino koncertowe ceny ukraina (1)
  • Pianina Używane nokturno (1)
  • pianino lirika 38 letnie ile warte jest (1)
  • pianina ukraina nowe (1)
  • Zeiter und Wincelmann (1)
  • pianino ronish waga (1)
  • wymiary pianina svenska (1)
  • wybielanie klawiszy keyboard (1)
  • svaripaevo@sura ru (1)
  • stare pianino rosyjskie (1)
  • rosyjskie pianina nie są dobre (1)
  • piec piekarniczy emila kirsta gdzie moge go sprzedac? (1)
  • pianino wewnątrz (1)
  • pianino tradycyjne rosyjskie (1)
  • pianina rosyjsie przedwojenne marki (1)
  • pianina niemieckie nazwy (1)
  • jak nazywa sie osoba ktora stroji fortepiany (1)
  • jak nazywa sie osoba ktora stroji fortepian (1)
  • huttner ピアノ (1)
  • herrmann pianino wymiary (1)
  • Google Wyszukiwarka harmonia trzyrzedowa (1)
  • google harmonia trzyrzedowa (1)
  • cena pianina z roku 1810 (1)
  • austrin@sura ru (1)
  • kamerton do pianina (1)
  • ksztalt kamertonu uzywany do strojenia fortepianow (1)
  • petrof samik czy nordiska (1)
  • naciaga struny w fortopianie (1)
  • Napisz ogloszenie o sprzedaży samochodu w jezyku rosyjski (1)
  • naciaga stryny w pianinie (1)
  • naciaga struny w fortepinie (1)
  • manegold pianino cena (1)
  • kto naciąga struny fortepianu (1)
  • kształt kamertonu do strojenia pianin krzyżówkowo (1)
  • ars polonica pianino rosyjskie s (1)

  1. Wzruszająca opowieść, aż łza kręci się w oku… Przeważnie wielkich ludzi się nie zauważa, bo Ich skromność jest jeszcze większa,

  2. Dzień dobry, czy marka pianin Hoffmann jest jedna? Nasz stroiciel polecił na początkową edukację właśnie Hoffmann lub Weinbach. Mam nadzieję, że myślał o innym, a nie tym wschodnioniemieckim?

    • Dzień dobry, nie, nie jest jedna – Hof[f]man[n]ów było całe mnóstwo. Stroiciel zapewne miał na myśli Hoffmanna z Wiednia. Natomiast doświadczenie podpowiada, że nie należy wybierać pianina “na początek”, tylko od razu docelowe. Zabawa w wymianę “początkowego” na “nieco bardziej zaawansowane”, “już prawie dobre” i ostatecznie “najlepsze możliwe” pianino to nie jest coś, co bym polecał komukolwiek. I w takim przypadku ograniczenie się do DWÓCH marek pianin jest nieporozumieniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *