Pytanie miesiąca (1)

“Dlaczego do strojenia pianina potrzebny jest stroiciel?” – to jest pytanie, które wygrało mój wewnętrzny plebiscyt na “pytanie miesiąca”. 

Nie jest to bynajmniej pytanie retoryczne: takie m.in. rzeczy Was interesują; znajduję takowe pytania w statystykach odwiedzin strony http://arspolonica.ocross.net.

To pytanie powala mnie z nóg. Długo się zastanawiałem, co na niego odpowiedzieć. Może pytaniem “A dlaczego do prowadzenia samochodu potrzebny jest kierowca?”? Ale to pytanie nie odzwierciedla całej głupoty naiwności osoby pytającej, ba, tragizmu sytuacji, która za tym pytaniem się kryje.

Ale dziś przyszło mi wreszcie do głowy, co można odpowiedzieć.

Wyobraźmy sobie, że na miejscu pianina jest jakaś najbliższa nam osoba. Powiedzmy, matka… Ma ona pewne kłopoty z sercem, które należałoby podreperować. A że z publiczną służbą zdrowia jest tak, jak jest, postanawiamy samodzielnie “zaradzić” problemowi, nie czekając na hospitalizację, nie płacąc łapówek, nie kupując drogich leków, nie chodząc do prywatnych specjalistów itd. Wystarczy trochę poczytać w internecie, kupić książkę z anatomii, ostry skalpel, nożyczki, igłę, nici, trochę chusteczek higienicznych, jakąś tam ceratę, spirytus… Położyć otwartą książkę z przekrojem serca mamie na szyję, dać jej w zęby, żeby się “wyłączyła”, przywiązać ją do stołu i, patrząc w książkę, zacząć ciąć!

Jaka jest szansa, że podreperujemy samodzielnie ludzkie serce, że nic nie uszkodzimy, że poskładamy wszystko do kupy jak należy, że skończymy operację szczęśliwie, że mamcia się przebudzi i, radośnie odmłodzona, zacznie jeszcze weselej skakać po kuchni? Mniej-więcej taka, jak ta, że samodzielnie nastroimy swoje pianino, oszczędzając 250 zł na stroicielu.

Pamiętam biedne stare pianinko, na którym kiedyś trenowałem strojenie. Nie tylko ja, inni też, bo od początku było przeznaczone na stratę, na trening, na gruszę do boksowania. Temperacja raz, temperacja dwa… poprawić, polepszyć, jeszcze raz od początku… struna pęka raz, dwa, trzy… zanim nastroiło się całe pianino, początek już się rozstroił – do takiej oto kondycji doprowadziła je nauka i praktyka osób rozpoczynających przygodę ze strojeniem, nieumiejących jeszcze temperować, nieumiejących poruszać kluczem, niesłyszących, czy struna stroi za nisko, czy za wysoko, mylących kołki, kręcąc niewłaściwy aż do urwania struny… Osobiście nigdy w życiu nie zerwałem przy strojeniu ani jednej struny (podczas grania – owszem), ale to biedne pianinko codziennie miało coraz mniej strun – i to nie dlatego, że ktoś je urywał celowo. Nie, po prostu tak właśnie wygląda praktyka początkującego stroiciela. Nie daj Boże, żeby na miejscu tamtego pianinka był Wasz instrument. Zapewniam: poczynicie w nim o wiele więcej uszkodzeń i spustoszeń, niż uda Wam się naprawić za 250 złotych – koszt strojenia pianina… Poza tym, bez nauczyciela i tak się nie nauczycie stroić! Zniszczycie o wiele więcej, ale się nie nauczycie.

Pamiętam, musiałem kiedyś poprawiać pewne w miarę nowe pianino “Calisia” po tym, jak jego nowy właściciel, pozjadawszy wszystkie rozumy, kupił do niego tuner, klucz i stwierdził, że podkuł samego Boga. Miał ucho, umiał trochę grać, klucz był znakomity, tuner był doskonały… lecz odpuścił sobie “strojenia” po tym, jak spróbował nastroić 2 oktawy, a nic mu nie wyszło. Bo nie wystarczy sprawdzić domyślną częstotliwość każdego dźwięku i uzgodnić ją ze strzałką w tunerze… trzeba jeszcze potem wiedzieć, co się robi z chórem strun… słyszeć drgania i rozumieć je… Tego w tunerze nie sprawdzimy! Po tym kilkudniowym zabiegu (ze słów właściciela!), kiedy nie dał rady nastroić dwóch oktaw (z ponad 7), wreszcie się opamiętał i wykręcił mój numer… Na miejscu się okazało, że dolne i górne oktawy pomimo dość brutalnego wcześniejszego transportu pianina stroją nieruszone o wiele lepiej, niż to, co on sam “nastroił”. Dwie środkowe oktawy były całkowicie rozstrojone. Nie pomógł ani klucz, ani tuner…

Mądry uczy się na cudzych błędach, głupi – na własnych.

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  1. Zastanawia mnie skąd bierze się twoja przeogromna frustracja, skoro ludzi zadających pytania (nawet jeśli odpowiedzi są dla ciebie oczywiste) wyzyważ od głupców i naiwniaków, czyżby za małe zarobki? Biznes się nie kręci? Wyobraź sobie, że rodzicom, którzy wydali bóg wie ile na pianino dla swych pociech a potem bóg wie ile na cotygodniowe lekcje dodatkowy koszt 300zl to wcale niemałe wyzwanie, a tragiczne jest jedynie to że ty tego nie pojmujesz.

  2. Nie jestem autorka pytania i nie jestem oburzona, posiadam odrobine empatii, której znaczenia pan nie zna. A milion emoticonek w komentarzu nie zastąpi pewności siebie.

    • Miła pani, miarą pewności siebie jest choćby to, że publikuję tu pani wpisy, mimo iż nie muszę 🙂 A pani wraca tu i wraca, i coś nie daje pani spokoju… To powiem tak: po empatię proszę się zgłosić do szczecińskiej Caritas. Tam z pewnością pani odpowiedzą, że “strojenie pianina nic nie kosztuje”, i zaraz przyjadą i nastroją je za darmochę, bo od tego są i mają to w działalności statutowej.

      Mam do powiedzenia tylko tyle, że, jak nie stać pani na paliwo, to się nie kupuje samochodu, tylko się jeździ komunikacją miejską. A narzekania na stacje paliwowe, że nie tankują za “dziękuję”, jest bezcelowe, wręcz śmieszne. “Dziękuję” na chleb nie nasmarujesz, i coś mi się wydaje, że miła pani wie o tym nie gorzej ode mnie. Amen.

  3. Chciałam się do Pana zgłosić po radę w sprawie fortepianu, ale po przeczytaniu poniższych komentarzy stwierdzam, że jest Pan zbyt zarozumiały, aby do Pana dzwonić-pozdrawiam.
    P/S
    Być może jest Pan wielkim znawcą tematu, ale pokory nie ma Pan za grosz – Ci ludzie, to być może potencjalni klienci – tak się nie postępuje, drogi Panie.

    • Droga Pani, jeżeli pokora jest dla Pani największą cnotą (zakładam, że sama Pani ma jej pod dostatkiem), nie musi się Pani wcale zwracać do mnie. Zawsze się znajdzie ktoś bardziej mierny i bierny, kto chwyci się za każdą możliwość zarobku. Dla mnie ludzie są partnerami, a nie klientami – jeżeli ktoś szuka USŁUG “hydraulika”, który “obsłuży” i “zniknie z oczu”, to stanowczo trafił nie pod ten adres.
      Setki osób, którym bezinteresownie pomogłem, wiedzą, o co mi chodzi.

    • Dzięki Panu Roscisławowi udało mi się wejść w posiadanie wspaniałego pianina, a konkatk z Nim był miły, pełen szacunku i zrozumienia. Osoby,które są urażone już na wstępie, zawsze mogą pozostać sobie w swym urazie i obejść się bez Jego rad. Nie muszę tłumaczyć chyba, kto na tym bardziej straci.

      PS .
      A pokory nie ma w pani za grosz, Natalio.

      • P.S. Panie Marku, ale proszę uprzejmie nikomu nie zarzucać braku pokory.

        Pokornym może być tylko ciemny lud, nigdy jednostka. Pokora geniusza nie urodzi. Świat należy do niepokornych. Beethoven nie byłby Beethovenem, gdyby był pokorny.

        Dopóki ktoś próbuje mnie “sprowadzić do pionu” i “ustawić w szeregu”, wiem, że się wybijam, i jestem z tego dumny 🙂

    • Ludzie mylą brak pokory z reakcją na przekroczenie granic osobistych. Większość ludzi nie ma pojęcia co to granice osobiste. Wydaje im się, że psim obowiazkiem stroiciela jest przeprowadzenie gratis remontu generalnego przy okazji odwiedzin na strojenie, że powinien odebrać telefon o 23 i być za godzinkę na miejscu, bo chcemy na jutro mieć sprawny instrument. To dotyczy własciwie każdego zawodu gdzie się ma kontakt z ludźmi. Niektórzy chcą, by ich mechanik rzucił wszystko i złapał ich samochód, bo mają jutro przegląd, albo fryzjer przyjął ich w niedzielę rano, bo przypomniało im się o uroczystosci rodzinnej w ostatniej sekundzie. “Ja jestem klientem a ty jesteś podnóżkiem, masz spełniać życzenia i nie pyskuj” – to takie burackie prowadzenie relacji w Polsce. Najcenniejsze są relacje długofalowe, pełne zaufania i szacunku, bez wykorzystywania drugiej strony. Mam właśnie takie relacje ze swoim mechanikiem, dentystą, lekarzami, fryzjerem, itd. Po wielu latach sympatycznej współpracy zdarza się że uratują tyłek “za piec dwunasta”, bo stuka coś w kole a jutro lecę w trasę i nawet od ręki wezmą na kanał samochód do sprawdzenia, ale takie prezenty mozna otrzymac po kilku latach przyjazni i współpracy a nie na “dzień dobry”, bo nam się należy i mamy niby wyższą pozycję. Wiekszosc Polakow lubi relacje: wykorzystac czlowieka a na nastepne zlecenie szukac kolejnego frajera.
      Bardzo mnie razi przekraczanie granic i brak szacunku w Polsce a także nastawienie na jednorazowy złoty strzał, wykorzystując kogoś przez manipulację.

      • Dziękuję, że Pani to napisała – że ja nie musiałem. Cóż, 9 lat temu wdawałem się w pyskówki, starając się odnieść do tego, co kto o mnie pisze. Dziś napisałbym jedynie “baba z wozu – koniom lżej”.
        Zaś co do meritum: mechanik, fryzjer, lekarz, dentysta etc. mają o tyle lepiej, że nie muszą do nikogo jeździć. To do nich się przychodzi / przyjeżdża. Stroiciel zaś musi, bo nie przyjmuje interesantów w swoim biurze. I tu wyłazi z cebulaków całe buractwo (lub odwrotnie). Niektórzy (podkreślam: niektórzy) myślą, że “stroiciel lubi sobie jeździć i oglądać pianina”. Ileż razy zapraszano mnie ponoć “towarzysko”, “na kawkę”, żebym sobie “pooglądał” pianino! No bo tak przecież je lubię, tak ładnie o nich piszę!!!

        • Ludziom wydaje się, że jeszcze zrobili Panu przysługę, bo pokazali swoje zdewastowane pianino i myślą, że wzbogacili Pana wiedzę ciekawym egzemplarzem. Taką przyjemną ciekawostką jest rzucenie okiem na złote Lamborghini za 10 mln i przejechanie się nim a nie być wezwanym do rozpadniętego trupa za 300 zł, aby popatrzec i zdiagnozować za free.
          Fryzjerzy, mechanicy i inni, do których się przyjeżdza też nie mają lekko. Ludzie nie szanują ich czasu i nie rozumieją, że odwołując 5 minut przed terminem wizytę u ortodonty np na załozenie aparatu, na którą on zarezerwował półtorej godziny to dla niego puste 1.5h. Fryzjerka, która zarezerwowała 3h na skomplikowaną fryzurę ma 3 h puste, itd…. Ja jestem za każdym razem świadkiem takich rozmów i zawodów gdy jestem u specjalisty.
          Szkoda, że nie ma kształcenia w szkole z empatii, granic osobistych.

          • Cóż, kiedyś byłem pedagogiem i wiem, jak wkurza to, że zamiast lekcji siedzisz i “odpoczywasz” (ale nie zarabiasz), bo masz wymuszoną dziurę w rozkładzie. Ale NIE DA SIĘ tego porównać z sytuacją, kiedy długie godziny jedziesz gdzieś (i płacisz za to) z ciężkim bagażem, na miejscu całujesz klamkę i dowiadujesz się, że “myślałam, że jest nieaktualne” / “że odwołałam” itp. To zupełnie inny stopień wpienienia. Poza tym, do fryzjera ciągle ktoś wpada i pyta, “czy nie da się ostrzyc bez zapisu”. Znam to z autopsji. Tak samo znam to, że obrociasty fryzjer wyciąga za godzinę nawet więcej, niż najbardziej bezczelny stroiciel. Tak więc umówmy się: każdy ma swoją krzywdę…

          • Oj wiem coś o całowaniu klamki… Sprzedaję nieruchomosc 1.5 h od Wawy. Po przejechaniu się 3 razy bez sensu pokazac kupcowi-januszowi, który nie dotarł, bo: rozmyslił sie/zapomniał odwołac/pomylił dni/ wyłączył telefon postanowiłam po przepłakaniu swojej frustracji już zawsze potwierdzać dzień wcześniej + jeszcze dodatkowo rano. To mega frustrujące zmarnować czas, energię, paliwo i pół dnia. Wiekszosc ludzi nie ma klasy i nie ceni słowa.

          • Nie wiem skąd się wzięło, ale dobrze mi zrobił jeden filmik psychologiczny, by od ludzi (szczegolnie nieznanych) nic nie oczekiwać. Dosłownie nic, ani słownosci, ani punktualnosci, ani honoru, ani uczciwości, ani prawdziwości słów. Po prostu liczyc na siebie i sprawdzać – potwierdzac telefonicznie, na piśmie ustalenia, pytać prawników, korzystać z ekspertów, nie wierzyć w żadne zapewnienia i gadki-szmatki. Lepiej założyć a priori, że trzeba sprawę samemu dopilnować i ewentualnie pozytywnie się kimś zaskoczyć.

          • Ja od ludzi już dawno niczego dobrego nie oczekuję. Nawet od tych znajomych.
            Choć z drugiej strony, każdy blog jest zakładany (i prowadzony) trochę po to, aby tych ludzi trochę prowokować i wzbudzać reakcję zwrotną. Z trzeciej strony, zrozumiałem już, że życia mi nie starczy, aby przeanalizować każdy przypadek człowieka i fortepianu, nad wszystkim się zastanowić. Wszystko i wszyscy wymagają czasu, a mam go coraz mniej.

  4. Dla mnie pokora to świadomość swojej małości. Taką pokorę mam jak słucham np Nikolaja Lugańskiego. Albo jak przeglądam dowód twierdzenia milenijnego Grigorija Perelmana. Pokora to uświadomienie swojej małości na tle transcendencji. Myślę, że geniusze jak Luganski i Perelman mają jeszcze wiecej pokory, bo stoją na wieży widokowej swojego geniuszu a ja na drabince. Oni widzą jeszcze lepiej te hektary wiedzy do zdobycia. Im wiecej wiesz tym bardziej sobie uswiadamiasz jak mało w stosunku do całości. Brak pokory mają ludzie, którym wydaje sie, że sa dobrzy z matematyki, bo znają tabliczkę mnożenia na wyrywki albo ci, którzy stawiają swoje prawa nad prawa drugiego człowieka.

  5. Po 9 latach gry na fortepianie i kształcenia na profesjonalnego muzyka zdecydowałem się podjąć trochę więcej przy instrumencie niż regulacja mechanizmu młoteczkowego. Zasięgnąwszy rady u znajomego stroiciela i po znalezieniu instrumentu do ćwiczenia przystąpię do nauki. Nie kwestionując autorytetu stroicieli, nie chcąc oszczędzić, lecz z czystej ciekawości i pasji jaką darzę instrument jakim jest fortepian.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *