Pianinowe trzy kubki

Wszyscy zapewne kojarzą scenki dobrze znane z miejscowości turystycznych – z Gubałówki lub z nadmorskich promenad, zwłaszcza w sezonie urlopowym. Jakiś otoczony tłumem gościu, którego widok sugeruje, że dobrze poznał tajniki Wronek, Barczewa, Sztumu czy Grudziądza – dobrze, bo od środka – namiętnie przesuwa kubeczki. A ktoś raz po raz wygrywa.

Niestety, ten “ktoś” – to osoba podstawiona. Ona nie wygrywa, ona pracuje. Zaś każdy, kto myśli, że też wygra, ostatecznie przegra.

Tym razem nie będzie długiego eseju. Ponoć krótkość jest siostrą talentu 🙂

Wyobraźmy sobie sytuację. Rodzina wybiera się do salonu (garażu) handlarza pianinami, tak żeby jakoś wspólnym wysiłkiem (córka gra “Do Elizy”, mama ocenia wygląd meblowy, tata udaje, że coś tam sprawdza w środku, choć przecież na niczym się nie zna) wybrać jakieś nienajgorsze, a przy tym nienajdroższe pianino. Wszyscy mają mętlik w głowie, żałują, że nie ma z nimi specjalisty, rozumieją jedynie, że sprzedawca nie powie im o wszystkim, co warto wiedzieć. To normalne – sprzedawca chce sprzedać, a nie oceniać swoje pianina. Wszystkie więc są “dobre”, “każde można kupić”, no a dlaczego to jest o tysiąc tańsze od tamtego? – “No bo zrobiłem dla państwa specjalną cenę”, a nie dlatego, że ma jakieś wady ukryte.

I tak oto rodzinka chodzi, maca, próbuje coś ocenić i myśli, że coś z tego wszystkiego rozumie.

I nagle – pojawia się jeszcze ktoś, kto chce kupić pianino! A do tego doskonale się na tym zna, jest rozmowny i skory do pomocy.

“Nadszedł ratunek”, myśli rodzina. “Razem wybierzemy jakieś fajne pianino”.

Ale to nie ratunek. I nie klient. I niczego on nie kupuje. Jest to osoba podstawiona, która – w wersji pianinowej – robi jednocześnie za “tłum” (patrzcie, przez garaż przewijają się liczni klienci, zaraz kupią wszystko co najlepsze!), jak i za osobę, która “wygrywa” (bo jest zazwyczaj bardzo zadowolona z wystawionych pianin i zachęca do zakupu).

Rodzina, która postanowiła skorzystać z “darmowej” “pomocy” (no bo okazuje się, że wcale nie trzeba było przyjeżdżać ze stroicielem i mu płacić – hurra, znawca znalazł się sam!), upodabnia się musze, która zobaczyła rosiczkę i postanowiła nie odmawiać sobie atrakcyjnie wyglądającego nektaru.

Rodzina kupi to pianino, które postanowi jej sprzedać handlarz. Wystarczy, że już po przyjściu klientów wykona dyskretny telefon, aż po kwadransie nadciągnie pomoc – podstawiony klient, który najpierw sam obejrzy kilka pianin, a potem miło wejdzie w słowo targanej rozterkami rodzinie. Rodzina, która jak zawsze “na niczym się nie zna” (mam alergię na ten wyraz, bo czytam / słyszę go prawie codziennie, aż mnie korci zapytać, czy ktokolwiek w tym kraju na czymkolwiek się zna), bez reszty odda się w ręce “bezinteresownego pomocnika”, który odpowiednio rodzinę zmanipuluje i ustawi. Za darmo.

Zmyślam? Ależ skąd. Sam niedawno zostałem poddany wpływowi podstawionego klienta 🙂

Oglądałem z pewną parą pianina, zaś sprzedawca co rusz wychodził na telefon. W pewnym momencie pojawiła się “klientka”, która “wpadła wybrać dla siebie coś dobrego”. Obskoczyła kilka pianin, wydobywając z każdego jakieś tryle. Aż jej uwagę zwróciło coś, co dyskretnie mówiłem młodym ludziom o dopiero co obejrzanych pianinach. Wtrąciła się i stwierdziła, że nie mam racji!

Trzeba tu powiedzieć, że jestem raczej dyskretny i w tego typu sytuacjach nie błyszczę teatralną elokwencją na widok choćby kilkuosobowej publiczności. Takie zachowanie pozwala uniknąć niejednej konfrontacji, a zarazem sprawia, że handlarz mnie się nie boi, bo banalnie nie wie, kim jestem 🙂 Pozwala to na nieco więcej luzu, gdyż anonimowość ułatwia życie, a jednocześnie ujawnia takie jego meandry, które w przypadku “znanych osób” nie zostałyby raczej ujawnione. Pozwala mi to również na lojalną współpracę z osobami poszukującymi pianin, a nie ze sprzedawcami, a więc na bycie niezależnym.

Więc rozgarnięta pani, która do nas “szczęśliwie” wpadła, postanowiła swoją elokwencją pobić “szaraczków”. Słuchałem jej wywodów i coraz bardziej się wkurzałem – nawet nie dlatego, że próbowała nam coś wcisnąć, a że wtrąciła mi się w życiorys zupełnie o to nieproszona. To w końcu moi klienci, i to ja dla nich wybieram pianino, a dyskutować nie wiadomo z kim nie mam zamiaru.

No, ale muszę być grzeczny. Więc próbuję odeprzeć atak swoimi argumentami, które coraz bardziej odsłaniały moje rozeznanie i wiedzę. Nic z tego. Zamiast się zreflektować i pojąć, że lepiej jest się wycofać, pani wytacza przeciwko mnie coraz cięższe działa, a jej “niezaangażowanie” coraz bardziej mnie zastanawia. Nagle się okazuje, że ona “doskonale się zna na instrumentach zabytkowych”, “sama zajmuje się ich renowacją”, “niejedno już zrobiła”… zaraz-zaraz… To czego ta specjalistka wysokich lotów szuka wśród garażowanych tu pianin, o których zresztą, w ferworze dyskusji, zupełnie zapomniała? Hallo, miała Pani wybrać dla siebie “coś fajnego”?! Wszyscy to słyszeliśmy!

I kiedy napięcie sięgnęło zenitu, zrobiłem unik. Z uprzejmym uśmiechem powiedziałem, że “nie chcę pani przeszkadzać w oglądaniu pianin” i spróbowałem wrócić do rozmowy z klientami. Gdzie tam! Rozemocjonowana pani nie dała mi dojść do słowa! Ciągle nie dopowiedziała mi czegoś, nie chciała odpuścić, bryzgała śliną, zachłystywała się własną irytacją. Kobieto, ale co ty masz do nas?! Zdjąłem z siebie płaszczyk uprzejmości i powiedziałem stanowczo: “Proszę pani, proszę mi pozwolić wykonywać moją pracę, za którą mnie płacą”. Po czym definitywnie odwróciłem się i zająłem ledwo ukrywającymi śmiech, wszystko rozumiejącymi klientami.

Rozzłoszczona kobieta wyskoczyła z salonu w trzy miga, tak niczego dla siebie nie wybrawszy. Bo i nie miała wybrać. Miała jedynie nas ustawić.

trzy-kubki

Drogi kupujący pianino, planujący wizytę w salonie handlarza! Pamiętaj:

Żaden stroiciel, opłacony przez korzystające z jego usług osoby, nie będzie pomagał wszystkim jak leci i tryskał swoją wiedzą na prawo i lewo. Będzie on pomagał temu, kto płaci – bo na tym polega lojalność. Chcesz pomocy dla siebie – musisz za nią zapłacić. Nie licz, że “dołączysz do wycieczki” i będziesz mógł zadawać pytania cudzemu przewodnikowi. Nie licz, że usłyszysz coś pomocnego dla siebie – stroiciel będzie banalnie się bał sytuacji, gdy klienci zapytają go, “dlaczego tamta osoba uzyskała od pana pomoc za darmo, a my musimy płacić?”. W sprawach doradczych, werbalnych bardzo ciężko jest oddzielić “po prostu rozmowę” od “odpłatnej porady”. Zaproszony stroiciel musi pracować w tym samym czasie tylko i wyłącznie dla jednego klienta.

Jeżeli natomiast spotykasz na miejscu “wodzireja”, który na wszystkim się zna i spędza swój czas, miło gadając z tym czy tamtym klientem, udzielając cennych i fachowych rad na wszystkie możliwe okazje – niemal na pewno masz do czynienia ze “stroicielem kieszonkowym”, pracującym dla sprzedawcy. Czy na pewno chciałbyś skorzystać z jego “opinii”?

… Jakiś czas temu miałem jechać LuxExpressem. Autobus się spóźniał, pasażerowie na przystanku się denerwowali. Wśród nas stał chłopak z jakąś teczką, w której były jakieś listy i rozkłady. Emanował pewnością siebie i takim ogólnym zrezygnowaniem, zniechęceniem – widać było, że “jest mu wszystko jedno”. Mówił, że “tak, autobusy notorycznie się spóźniają, kursy co rusz są odwoływane, czasem kierowcy jadą nie tam, gdzie trzeba, przewoźnik o zmianach nie informuje, można dochodzić zwrotu kosztów za bilet” itd. – co padało na wyjątkowo podatny grunt denerwujących się, niepewnych podróży pasażerów. Nikt nie miał wątpliwości, że to jakiś “bagażowy”, czyli pracownik firmy, który już ma dość “sztuczek” beznadziejnego pracodawcy.

A potem się okazało, że tak, to pracownik firmy. Firmy PolskiBus.com, konkurenta LuxExpressa. Miał stać i zliczać pasażerów oraz… tworzyć opinię środowiskową. Większość z tego, co mówił, okazała się być kłamstwem – co potem, już w trakcie podróży nieco opóźnionym autobusem, sprawdziłem na kilku niezależnych forach. A ilu mu uwierzyło i postanowiło “nigdy więcej nie ryzykować”? Któż to zliczy.

Naprawdę ma znaczenie, kto i w jakim celu wygłasza opinie.

No, krótko nie wyszło 🙂

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  • sąd ostateczny obraz (10)
  • chandel pianinami (2)
  • tanio kupię pianino woj zachodniopomorskie (2)
  • ◾polecani sprzedawcy pianin i fortepianów (2) (2)
  • katowice rzeczoznawca instrumentów (2)
  • gry pianinowe (2)
  • instrument stare pianina zachodniopomorskie tanio (1)
  • zakup pianina warszawa (1)
  • czy mozna sprzedac ksiazkie w niemczech z 1845 roku (1)
  • skup pianin zachodniopomorskie (1)
  • gdzie w bialymstoku mozna sprzedac keyboard (1)
  • SĄD OBRAZY (1)
  • rzeczoznawca instrumentów muzycznych śląsk (1)
  • pianino calisia od 1000 zł (1)
  • pianino malecki lodz (1)

  1. Hmmm… Faktycznie jakoś nie zwracałam na to uwagi, ale często jak próbowałam coś kupić, czy to w sklepie muzycznym, czy w sklepie w antykami, to pojawiali się jacyś przypadkowi klienci, którzy bardzo chętnie służyli pomocą 😉

  2. Pingback: Pianino za 2000 złotych – jak kupić? | Ars Polonica

  3. Pingback: Dlaczego nic nie piszę? | Ars Polonica

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *