Zbliża się kolejny “wysoki sezon” – gdzieś na przodzie majaczy szkoła, rodzice uczniów zabierają się za poszukiwania pianin, zaś u ich sprzedawców rozpoczyna się pracowity okres.
I żeby wszystko było takie łatwe… Żeby ci rodzice normalnie, jak Bóg przykazał, szli do sklepu i kupowali pianina za tyle, ile tam widnieje na cenniku, nie dyskutowali i nie targowali się – bo pianino ma kosztować tyle, ile wam powiemy – nie, ludzie potrafią nie wiedzieć czemu cudować, wybrzydzać i w ogóle uważać, że pianino można kupić za znacznie mniejszą kwotę.
OK, żarty na bok. Wcale nie wiem, czy stoję tu po stronie sprzedawców, czy po stronie kupujących. Sprzedawcy stosują swoje triki i techniki, na których trzeba się znać i na które trzeba uważać, jednak kupujący, którzy najpierw oczekują, że mogą kupić pianino za bezcen, a potem dziwią się, że praca nad pianinem kosztuje więcej, niż samo pianino, idą utorowaną drogą narodowych stereotypów, akceptując tandetę i bylejakość, hołdując przeświadczeniu, że “jakoś to będzie” i że coś dobrego można mieć za nic, bo “przecież na to zasługuję” i “po co w ogóle za coś płacić”. Więc najpierw kupują trupa za 500 złotych, a potem proszą, żeby “puknąć tu” i “pacnąć tam” – i gotowe, bo chodzi tylko o to, żeby pianino wydawało z siebie jakieś dźwięki. Ale jeżeli ktoś taki jednak wyda kasę na normalne (a nie “lekkie”) strojenie pianina, to myśli, że kupił nie samą usługę, lecz osobę stroiciela – i to na zawsze. Biada, jeżeli w trupie za 500 złotych coś się stanie już po nastrojeniu… Tutaj jego właściciel nagle poczuje w sobie wysublimowane oczekiwania co do jakości funkcjonowania pianina i będzie wzywać stroiciela, ilekroć coś się popsuje. Czy można potem się dziwić, że stroiciele nie lubią pracować z przypadkami beznadziejnymi i wręcz odmawiają strojenia trupa?
No ale nie mówmy o przypadkach skrajnych, ani o zakupach nietrafionych.
Czy w sprawie zakupu pianina konieczne jest “iść do sklepu i kupować pianino za tyle, ile od nas żądają”? Czyli 4, 6, 8 czy 10 tysięcy za używane pianino? Nie, oczywiście. Można na własną rękę zająć się poszukiwaniem pianina, sprzedawanego przez osobę indywidualną. Ale pianina sprzedawane przez sprzedawców “zawodowych” (oraz ceny tychże pianin) zawsze będą tu stanowić niezbędny punkt odniesienia.
Pani Elżbieta w mailu zapytała mnie, co sądzę o pomyśle zakupu pianina od właściciela indywidualnego w cenie ok. 2 tysięcy złotych. Pytanie było rozsądne, cena nie wydawała się ani mocno zaniżona, ani ambitnie wysoka.
Powiem od razu – jeszcze parę lat temu osobiście uważałem, że to jest najwłaściwszy sposób na zakup pianina. Odrzucałem zarówno wygórowane ceny pianin w salonogarażach, jak i pomysły typu “kupić pianino za 100 złotych, potem je poprawić-naprawić-wyremontować i ostatecznie mieć superinstrument”. Dwa tysiące – to kwota wcale niemała, więc nie można powiedzieć, że kupujący liczy jedynie na cud i na pewno nie kupi niczego dobrego.
Jednak zdobyte w praktyce doświadczenie nauczyło mnie, że tego typu zakup – to w większości przypadków droga przez mękę, a wymarzony wynik poszukiwań bywa okupiony zbyt wysoką ceną, i nie chodzi tu o wymiar wyłącznie finansowy. Zbyt dużo czasu, wysiłku, walki z wiatrakami i z oporną materią sprawia, że człowiek zaczyna poszukiwać rozwiązań mniej spartańskich, a bardziej wygodnych – a wygodniejszy jest wybór najlepszego pianina spośród kilku lub kilkunastu dostępnych w salonie (garażu) sprzedawcy. Owszem, ta wygoda kosztuje. Ale nie da się przewidzieć zawczasu, co byśmy wybrali – wygodę za cenę dodatkowych kilku tysięcy złotych, czy satysfakcję po pouczającej epopei, której powtórki za nic na świecie byśmy nie chcieli. Dopiero gdy otrzymamy już upragnione pianino, będziemy mogli stwierdzić, czy było warto kroczyć obraną drogą.
Przyszły właściciel pianina, który chciałby kupić pianino za ok. 2000 zł od sprzedawcy indywidualnego, musi pamiętać o kilku ważnych rzeczach.
Najważniejsza jest taka, że za 2 tysiące złotych nie da się kupić pianina, którego wartość np. w salonie u handlarza wynosiłaby 5-6-8 tysięcy. Będzie to pianino na poziomie instrumentu, który handlarz sprzedaje za kwotę 3-4 tysięcy złotych, czyli pianino relatywnie słabsze od wszystkich pozostałych.
W sprawie pianina ważne są następujące kwestie: jak pianino brzmi, w jakim stanie technicznym jest i jak wygląda. Pozostałe cechy, jak to marka, kraj produkcji i wiek pianina, są drugorzędne; ich porównanie jest pomocne dopiero na dalszym etapie rozważań. Ale w pianinie za 2 tysiące nie spotkamy wszystkich trzech najistotniejszych rzeczy na raz – najwyżej dwie z nich (jak w tym dowcipie o tym, że z zestawu “dobrze, szybko, tanio” możemy wybrać tylko dwie rzeczy, nigdy trzech jednocześnie).
Na przykład, pianino może wciąż jeszcze wspaniale brzmieć, “dobrze się zapowiadać” i w ogóle “kiedyś było bardzo dobrym instrumentem muzycznym” – ale jego stan techniczny jest jednocześnie zły. Mogą być potrzebne drogie prace uruchomieniowe, albo nawet i remont – chyba że zdecydujemy się stroić to pianino raz na 3-4 miesiące, albo skażemy siebie na granie na ciągle rozstrojonym pianinie, które przy okazji będzie się sypać mechanicznie.
Pianino może być w całkiem niezłym stanie technicznym – a przy tym brzmieć, jak garnek. I dlatego tanio kosztować. Z tym brzmieniem nic nie zrobimy, bo z malucha nie da się zrobić mercedesa. Klasa pianina zawsze pozostanie ta sama, cokolwiek by stroiciel z nim nie robił.
Pianino może jako-tako brzmieć i być w dobrym stanie, ale koszmarnie wyglądać. Być może dzisiaj nam to nie przeszkadza, ale kiedyś zechcemy je pomalować – a to tylko pogorszy sprawę, jeżeli zdecydujemy się zrobić to samodzielnie (jeszcze nie spotkałem pianina, które, pomalowane “domowym sposobem”, zyskało wizualnie). Albo oddamy pianino do “profesjonalnego” malowania, podczas którego pianino może ulec uszkodzeniu. Albo profesjonalne malowanie będzie kosztowało tyle, że od początku warto było kupić pianino nie za 2, lecz za 4 tysiące – które to pianino nie wymagałoby ani remontu muzycznego, ani malowania, a przy tym brzmienie miało przyzwoite.
W tym powyższym zestawieniu, niczym na ekranie, widzimy cały przekrój dostępnych na rynku pianin używanych – i niestabilne polskie Legnice i Calisie, i radzieckie “garnki”, i wciąż jeszcze brzmiące odgłosami byłej chwały zabytki i antyki, i jakiekolwiek pianina zaniedbane, od lat nieużywane i niestrojone…
Opisana wyżej zasada, w myśl której pianino może posiadać jedynie dwie z trzech ważnych cech (brzmienie, stan, wygląd), obowiązuje w przypadku zaledwie połowy pianin kosztujących na rynku wtórnym 2 tysiące złotych (pisałem o tym tutaj). Oznacza to, że zaledwie w połowie przypadków pianin w cenie ok. 2 tys. PLN możemy liczyć na to, że uda nam się znaleźć instrument, który wart jest zakupu.
Co w tym przypadku oznacza “wart zakupu”? Powtórzę się – nie oznacza to, że podobny instrument u handlarza będzie kosztował całe 6 tysięcy, lecz to, że instrument, który kupujemy za 2 tysiące, istotnie jest tyle wart. Inaczej mówiąc, kupujemy samochód za 5 tys. i chcemy mieć pewność, że nie jest to jakiś vrakwagen o wartości złomu, choć i nie spodziewamy się, że w komisie to auto kupilibyśmy za co najmniej 15 tysięcy. No więc jakoś jeździ, jakoś się trzyma i wymaga dokładnie tyle inwestycji, ile samochód za 5 tysięcy wymagać może w toku normalnej eksploatacji. Oczywiście, znacznie więcej, niż samochód, który był wart 10 tysięcy.
Więc należy w ogóle zapomnieć o tym, że za 2 tysiące kupimy instrument idealny, znakomity, wspaniały czy doskonały. Możemy kupić pianino zaledwie poprawne, przyzwoite czy nienajgorsze – o różnych odcieniach każdego z tych epitetów.
Już o tym pisałem, ale repetitio est mater studiorum. Zastanówmy się: kiedy ktoś w Polsce sprzedaje pianino? Wtedy, gdy pianino jest zadbane, używane, strojone, potrzebne? A skąd. Pianino sprzedaje się wtedy, gdy od lat już nie jest używane, a więc jest zaniedbane (najczęściej rozregulowane i wysuszone), niestrojone i przeszkadza już tak bardzo, że sprzedaż jest absolutnie konieczna. Polacy niestety uważają pianina za meble – ot, “stoi, jeść nie prosi, to niech sobie stoi”. A pianino nie “stoi”, nie odpoczywa – ono, nieużywane, cały czas degraduje; jego stan techniczny nieuchronnie się pogarsza. Pianino – to nie szafa, to prędzej pies – ciągle chce jeść, nawet jeżeli nie wykonuje żadnych “funkcji statutowych”, czyli nie szczeka i nie chroni domu. Posiadanie pianina wiąże się ze swoistym abonamentem, który musimy uiszczać – chcemy tego, czy nie chcemy. Pianino, nawet nieużywane, musi być co najmniej raz w roku strojone. Inaczej pianino szybko przestanie być pianinem, a jego powtórne uruchomienie czy sprzedaż będzie niewiarygodnie utrudnione.
Jedyny przypadek, gdy sprzedawane jest pianino czynne, zadbane, używane, nawykłe do regularnego grania – to sytuacja, w której aktualny właściciel planuje jego wymianę na instrument z innej półki, np. na lepsze pianino czy na fortepian. Takie pianino jest najbardziej polecane do zakupu. Tyle że takich pianin spośród tych wszystkich dostępnych w internecie “mebli”, “okazów”, “zabytków”, “unikatów” i “ideałów” jest naprawdę mało! No i sam fakt, że ktoś zmienia swoje pianino na lepsze, powinien zastanowić – może to obecne pianino jest już tak niedobre (zużyte, do kosztownego i nieopłacalnego remontu), że jego zamiana była wprost konieczna? To więc po co nam pianino, którego przezorny właściciel chce się pozbyć, kupując sobie lepsze? Wszystko zależy od tego, kim jest właściciel. Czy to wysokich lotów wirtuoz, który ma swoje wygórowane wymagania i nie chce iść na kompromis? Czy to dziecko, które od małego było katowane trupem kupionym za 500 złotych, a teraz wreszcie rodzice poszli po rozum do głowy i kupują mu pianino z prawdziwego zdarzenia? W pierwszym przypadku możemy natrafić na coś bardzo atrakcyjnego – w drugim i blisko nie możemy na to liczyć.
Oglądając sprzedawane indywidualnie pianina, za każdym razem musimy zmierzyć się z kawałem czyjejś historii rodzinnej, a przy tym ocenić, na ile to coś, co po latach nieużywania i braku serwisowania jest sprzedawane, można jeszcze przywrócić do życia. I jakim kosztem. I nawet jeżeli pianino nie jest wysuszone albo w inny sposób trwale uszkodzone, zazwyczaj wymaga ono czyszczenia, różnego rodzaju napraw i regulacji, być może wymiany części oraz często nie jednego, lecz kilku strojeń. A więc wymaga całej terapii, koszt której koniecznie należy doliczyć do ceny wyjściowej pianina, żeby uzmysłowić sobie, co jest, a co nie jest “okazją”.
Rzecz jasna, zanim wyruszymy w podróż i będziemy oglądać każde takie pianino, należy zrobić wstępny rekonesans i już na poziomie internetu odrzucić to, co nie rokuje dobrze. Żeby dobrze zabezpieczyć się przez bezcelowymi wizytami, należy poprosić obecnych właścicieli pianina o dodatkowe zdjęcia oraz o nagranie filmiku z brzmieniem pianina. I tu wychodzi na jaw, jak trudno jest zmobilizować ludzi do czegokolwiek, zwłaszcza do porządku. Właścicielom, którym, wydawałoby się, powinno zależeć na skutecznej sprzedaży własnego pianina (pianin na rynku mamy zatrzęsienie), nie chce się odpisywać na maile i odbierać telefonów, nie chce otwierać pianin, fotografować, nagrywać, wysyłać… “Najlepiej przyjechać i samemu wszystko zobaczyć” – najczęściej można usłyszeć. Tyle że dziś czas – to pieniądz. Nikomu się nie chce wałęsać po mieście lub okolicach, oglądając tuziny pianin, które już na wstępie należało odrzucić – ani kupującemu, ani towarzyszącemu mu stroicielowi. Zresztą, do regularnych “praktyk” należy odwołanie wcześniej umówionej wizyty przez właściciela pianina – z powodu czy bez powodu – co niejednego zahartowanego w boju poszukiwacza indywidualnych pianin może złamać i zniechęcić do dalszych prób.
Tak więc zupełnie nie przesadzam, kiedy piszę o tym, że poszukiwanie sprzedawanego przez prywatnego właściciela dobrego pianina w umiarkowanej cenie – to droga przez mękę. Można to zrobić, zaś wynik ostatecznie może być nawet pozytywny – lecz, jeżeli zależy nam na czasie, komforcie i na bardziej trafionym wyborze (dokonanym spośród większej liczby pianin), powinniśmy jednak udać się do salonu, gdzie sprawdzić możemy jednocześnie kilkanaście czy nawet parędziesiąt wystawionych instrumentów, lecz gdzie poziom cen będzie zdecydowanie wyższy, niż w prywatnych domach.
Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:
- cena pianina 1900r (4)
- jak sprzedac pianino ebel sohn (2)
- bluthner pijanino (1)
- salony muzyczne z uzywanymi organami woj slaskie (1)
- pianino mki Forster wyk w Leipzig (1)
- pianino kolor kosci sloniowa (1)
- pianino do 2000 zł (1)
- pianina clavinova do 4 tys zlotych (1)
- jaknazywa sie osoba wycenia obrazy (1)
- Jakie harmonie antyk sa w dobrej cenie jak to poznac (1)
- ile kosztuje pianino z 1920 (1)
- ile kosztuje godzina gry na pianinie (1)
- desa pianina (1)
- człowiek który wycenia obrazy (1)
- czy warto kupic stare pianino za 2000 (1)
- skupuje antyki krzyżówka (1)
Jan Paweł Jastrzębski liked this on Facebook.
Ela Czapska liked this on Facebook.
Sparrow Martins liked this on Facebook.
Janusz Starzyk liked this on Facebook.
Faktycznie, zakup pianina od prywatnej osoby, to droga przez mękę dla stroiciela – oceniającego wybrane instrumenty. też często spotykam się z niechęcią sprzedających do wysłania zdjęć mailem, czy MMS-em. Ostatnio odmawiam oglądania z powodu marnowania cennego czasu. Kupującym też wydaje się, że oglądanie nic nie kosztuje. Gratuluję autorowi celnego ujęcia tematu.
O tak, “oglądanie nic nie kosztuje”, tak samo jak i godziny spędzone na rozmowach z właścicielami, poznaniu tajemnic ich życia, rodzinnych konfiguracji i rozterek związanych ze sprzedażą pianina… To wszystko może trwać nawet dłużej, niż strojenie pianina – ale przy tym “nic nie kosztuje”…
Linda Pe liked this on Facebook.
Tomas Prusaczyk liked this on Facebook.
Paweł Zawiślak liked this on Facebook.