Jak kupić pianino, gdy się nie da?

Ludzie często bywają z natury maksymalistami i chcą osiągnąć jak najwięcej, najlepiej przy jak najmniejszych kosztach. Nie jest to ironia, gdyż sam jestem taki.

Jednak czasem sytuacja wygląda tak, że nie znamy się na czymś, co chcemy kupić. Jedni – mniej rozsądni – nie przejmują się brakiem własnej wiedzy, kupując w oparciu o “intuicję”, o reklamę, o wygląd i o zasłyszane nie wiadomo gdzie opinie. Inni – bardziej imposybilni – latami będą wybierać, przebierać, oglądać, wątpić, zapominać, wracać, powtarzać proces od samego początku, aż sprawę “przeboleją” i nie kupią niczego, a być może jednak kupią, tyle że tak nieświeży wybór również będzie chybionym. Jeszcze inni – w sumie najrozsądniejsi – postawią na współpracę ze specjalistą, który nie tylko pokaże, wytłumaczy i poprowadzi, ale i pozostanie z nami w przyszłości. Czyli taka oto współpraca długoterminowa. 

Oczywiście, piszę jak zawsze o zakupie pianina. Każdemu by się chciało kupić jak najlepsze pianino, a więc pianino pięknie brzmiące, fantastycznie wyglądające, nadające się zarówno do … (np. godzinnego wymiatania gam i pasaży / nauki dziecka itp.) jak i do … (np. romantycznego muzykowania przy świecach / grania kolęd / nagrywania własnej twórczości / ustawienia kwietnika itp.), niewymagające w bliskiej przyszłości żadnych nakładów finansowych (najlepiej w ogóle pianina nie stroić, a koszty ew. remontu przerzucić na kochane dzieci lub wnuki), a do tego w bardzo dobrej cenie (żeby nawet stówy przypadkiem nie przepłacić), cokolwiek by to znaczyło.

To jest “zadanie maksimum”, i każde od niego odstępstwo wymaga generalnie konsultacji rodzinnych i dłuższych przemyśleń. Ostatnio jestem świadkiem pewnej mody, która polega na wyborze “wymarzonego” pianina, sprawdzeniu jego na miejscu, dokonaniu dokumentacji fotograficznej i wysłaniu do mnie pytania, jaka może być wartość takiego pianina. I, kiedy odpowiadam, praktycznie zawsze okazuje się, że pianino sprzedaje się za kwotę znacznie wyższą. Następuje tragiczne w skutkach rozczarowanie: otóż okazuje się, że państwo nie szukają po prostu dobrego pianina, lecz szukają… właśnie tego pianina, które miałem przyjemność oglądać na zdjęciach. Żadnego innego! I, kiedy czar pryska i pianino staje się “bee” (“Pan z ars polonica powiedział, że pianino nie jest warte tych pieniędzy”), okazuje się, że żadnego innego pianina państwo nie kupią, bo “nie znaleźli niczego interesującego”.

Znając rynek pianin w Polsce, uważam stwierdzenie “nie ma niczego interesującego” za niedorzeczne. Ale to nic. Przyjemnie jest myśleć o własnej skuteczności – że moja opinia ma takie wzięcie. Ale to też nic. Bardziej mnie zastanawia to, na ile moja akcja edukacyjna, której celom służy nie bez powodzenia niniejsza strona, ma sens w ostrych warunkach rynku. W warunkach, gdy najbardziej zawodni są ludzie, a wcale nie pianina. Gdyż teoria – to jedno, a praktyka bywa zupełnie czymś innym.

Chodzi mi zwłaszcza o artykuł opisujący kalkulację kosztów zakupu i utrzymania pianina.

Pani Dominika z pewnego dalekiego regionu kraju, gdzie ostatni raz byłem 15 lat temu, pisze do mnie: “Czytając od dłuższego czasu Pański blog, byłam przekonana, że jestem dość “podkuta” w wiedzę i że jestem świadomym kupującym. Byłam przekonana, że bez trudu kupię sobie dobre pianino do 2 tys. złotych. Pan przecież sugeruje, że dobre pianino można kupić nawet za niecały tysiąc złotych, więc wystarczy znaleźć dobrego doradcę, który albo wskaże mi takie pianino, albo pojeździ ze mną po sprzedających, wybierając najlepszy instrument”.

Pani Dominika ma rację. Można kupić dobre pianino za niecały tysiąc zł, a porada specjalisty, gdy się nie zna samemu na pracy i serwisowaniu pianina, jest jedyną wyrocznią w tej sprawie. Lecz tutaj pojawiają się liczne “ale”.

“Okazało się, że wszyscy stroiciele, do których się zwróciłam, zaczynają polecać mi swoje własne, przygotowane przez siebie pianina, w cenie znacznie przekraczającej owe 2 tysiące złotych. Kiedy jednak próbowałam nieco bardziej stanowczo dopytać o to, co interesuje mnie, a nie samego pana stroiciela, to od jednego usłyszałam, że nie będzie ze mną jeździł i “zwiedzał okolice”, a jego czas jest cenny. Drugi mi powiedział, że “nie ma ochoty jeździć po prywatnych mieszkaniach”. Więc jak w tym świetle wygląda możliwość zakupu “dobrego pianina” za niecały tysiąc? Jak przeciętny człowiek może to zrobić? Nadmieniam, iż chciałam wydać na pianino dwa razy tyle pieniędzy, ale sama nie zaryzykuję zakupu, gdyż m.in. dzięki Panu wiem, z czym to się wiąże. Mam też poważne wątpliwości, czy po takiej “współpracy telefonicznej” z lokalnymi stroicielami ktoś z nich będzie chciał nastroić kupione przeze mnie pianino, zwłaszcza że również będzie stało w prywatnym mieszkaniu”.

W tym liście zawarte jest aż nadto informacji, ważnych zarówno dla przyszłej właścicielki pianina, jak i dla mnie – a pośrednio i dla wszystkich, którzy w którymś momencie zetkną się z podobną sytuacją. Postaram się wyodrębnić poszczególne pytania i na nie odpowiedzieć.

1. Jak wygląda możliwość kupna dobrego pianina za niecały 1000 zł w świetle opisanej sytuacji?

No cóż, wygląda aż nadto prosto: jest to możliwość, a nie przyrzeczenie. Nigdy nikomu nie obiecałem, że ta osoba zostanie posiadaczem dobrego pianina za parę groszy. Jeżelibym chciał kupić dla siebie tanie, a dobre pianino, utworzyłbym bazę danych z pianinami w pobliskiej okolicy; przeprowadziłbym z ich właścicielami “wywiad” listowny bądź telefoniczny w celu wyeliminowania instrumentów, których oglądać nie warto, potem odwiedziłbym tyle z nich, aż znalazłbym to, co chciałbym kupić. Ot, przykład z praktyki: pewna pani poprosiła mnie o obejrzenie pianina “Legnica” za 800 złotych. Mój werdykt był: “brać natychmiast”. Właścicielka pianina sprzedawała je od ponad roku za 2500 zł, lecz miesiąc przed wyprowadzką obniżyła cenę do 1500, a dwa tygodnie później – do 1000 złotych. Osoba, która do niej zadzwoniła, wytargowała pianino za 800 zł, i to bez przyrzeczenia zakupu, zanim ja pianina nie obejrzę. Pianino było w świetnym stanie: zadbane, o pięknym dźwięku, a do tego bez większych problemów z wyniesieniem (winda towarowa). Po transporcie wystarczyło je tylko nastroić, a było w pełni przygotowane do gry. Jak ta osoba znalazła pianino, o czym rozmawiała, czy obejrzała wcześniej je sama i czy musiała oglądać kilka innych pianin – nie mam zielonego pojęcia. Niemniej fakt pozostaje faktem: za 800 zł + koszt obejrzenia + koszt transportu + koszt nastrojenia pani weszła w posiadanie świetnego pianina. A więc możliwe? Możliwe.

Jednak niewątpliwie, opisany przykład jest wyjątkiem. Rzadko które pierwsze z marszu pianino, kosztujące nawet 2000 zł, jest warte zakupu. Więc trzeba i pojeździć, i poszukać. Sam rekonesans internetowy, choć jest dopiero wstępnym etapem poszukiwań, zajmuje sporo czasu. Więc, gdybym szukał pianina dla siebie, to miałbym je za tyle, ile żąda sprzedający, czyli przysłowiowy “mniej niż tysiąc”, a potem zarówno transport, jak i strojenie z regulacją, miałbym darmowe, bo załatwiłbym to sam dla siebie. Ale, jak wynikało to z artykułu Kalkulacja kosztów zakupu i utrzymania pianina, kwotę, wydaną na samo pianino,  zazwyczaj trzeba nawet podwoić. Tak więc: im więcej rzeczy jesteśmy zrobić sami, tym taniej wyniesie nas zakup pianina.

Ostatnie stwierdzenie pociąga za sobą jednak coś, co osobie nieobeznanej w zawiłościach serwisowania pianin i fortepianów łatwo umyka. Otóż nie jest łatwo zainteresować współpracą z nami specjalistę, jeżeli gros rzeczy z pianinem planujemy zrobić we własnym zakresie. Małe doświadczenie? Proszę zadzwonić do dowolnego stroiciela i zapytać, ile będzie kosztowała naprawa jednego niedziałającego klawisza lub młotka. Co usłyszymy? Że “taka naprawa jest możliwa w czasie strojenia”, lub że po samą naprawę klawisza stroiciel się do nas nie pofatyguje.

Ops! Okazuje się, że dla kogoś, kto obraca grubymi setkami lub tysiącami, błaha, groszowa sprawa nie jest handlowo interesująca, zaś osoba, która o taką usługę prosi, nie jest “dobrym klientem”.

2. Dlaczego stroiciele masowo proponują instrumenty przygotowane przez siebie?

Z kilku powodów. Po pierwsze, bo sprzedać własny instrument jest o wiele bardziej korzystne, niż polecać czyjeś prywatne pianino. Po drugie, nawet jeżeli stroiciel nie poleca własnego pianina do kupienia, ale poleca czyjś instrument, to najpewniej coś na tym zarobi. I po trzecie: bo stroić w przyszłości własny instrument, który się przygotowało na potrzebę sprzedaży, jest milej i przyjemniej, niż przypadkowe pianino, w którym mogą się ujawnić jakieś nierozpoznane podczas przedzakupowego sprawdzenia defekty. Np. z rodzinnego doświadczenia wiem, że przyjemniej odwiedza się znajomych, którzy mają kocięta z miotu naszej kotki, niż znajomych, którzy mają po prostu kocięta.

3. Dlaczego stroiciele nie chcą jeździć i oglądać sprzedawanych pianin?

Po pierwsze, bo prawdopodobnie mają do sprzedania swoje własne pianino, tudzież pianino zaprzyjaźnionego sprzedawcy, o czym już było. Po drugie – bo jest to strata czasu. Tak naprawdę obejrzenie pianina zajmuje nie o wiele mniej czasu, niż nastrojenie pianina; kosztuje jednakże nawet i 2x mniej. Miłe pogawędki, ważenie “za” i “przeciw”, wysłuchanie mnóstwa rodzinnych historii od właściciela oglądanego pianina, rozkręcenie i skręcenie pianina, tłumaczenie tego, co się widzi, przyszłemu właścicielowi, a przede wszystkim dojazd – tego nijak się nie da przyspieszyć ani pominąć. Po trzecie – nie każdy musi lubić zwiedzać prywatne mieszkania, a do tego narażać się na konfrontację z właścicielami pianina (znane są historie branżowe, kiedy oburzeni właściciele ledwo nie pobili stroiciela, który znalazł w ich pianinie wady i odradził jego zakup – nieopacznie w ich obecności, zamiast zrobić to na osobności). Prawda jest taka, że wielu stroicieli pianin lubi pracować z pianinami, nie z ludźmi, i osobiście jestem w stanie to zrozumieć.

Z powyższego wynika, że nie każdy stroiciel musi być zainteresowany przypadkowym zleceniem i całkiem niedużym zarobkiem – jeżeli, oczywiście, nie siedzi zupełnie bez pracy i nie bierze wszystkiego, co tylko się trafi w ręce. No to może podwyższyć cenę za usługę sprawdzenia pianina? Nie zda to egzaminu, gdyż podczas sprawdzenia kilku instrumentów koszty rosną lawinowo i czasem potrafią dojść – w przypadku zakupu taniego pianina – do poziomu ceny samego pianina. A do tego, niestety, nikt nie lubi płacić za samo “patrzenie na pianino” – gdyż w ludzkiej świadomości popatrzeć sobie można i za darmo. Ot, popatrzeć może kolega lub pedagog ze szkoły – nawet jeżeli nic z tego nie wyniknie.

4. Dlaczego stroiciele szczególnie się zniechęcają, jeżeli w grę wchodzi zakup taniego pianina?

To wszystko wynika z wywodów opisanych powyżej. Po pierwsze, dlatego, że wiedzą, że takiej osobie nie da się sprzedać swojego pianina. Po drugie, bo, słysząc o pułapie finansowym na poziomie 1000, 1500, 2000 zł, wiedzą już, że na takim pianinie (a dokładnie, na takim właścicielu pianina) nic w przyszłości nie zarobią.

Ot, znajomy stroiciel wdał się w śmiechu wartą epopeję pt. “Szukam pianina do 400 złotych” – chciał pomóc młodemu pasjonatowi. Za trzecim razem udało się znaleźć coś, co wciąż jeszcze grało, choć wymagało daleko idących zabiegów. Stroiciel uprzedził gościa: uruchomienie pianina, czyli strojenie i czyszczenie z minimalną regulacją zużytego mechanizmu, wyniesie kolejne 400 zł (co przy cenach rynkowych jest kwotą zdecydowanie zaniżoną). Uczciwie powiedział o tym przed podjęciem decyzji o zakupie. Nie stanowiło to problemu. I co? Po zakupie pianina nowy właściciel wcale się nie odezwał – albo wystarczy mu to, jak pianino wydaje dźwięki, albo… przeszła mu pasja grania. Proszę teraz zgadnąć, ilu jeszcze osobom “ubogim, lecz z pasją” mój znajomy stroiciel pomoże znaleźć najtańsze pianino?

5. Czy nie warto jest stracić najpierw nieco czasu na wyjazdowe sprawdzenie kilku pianin, ale jednocześnie zyskać lojalnego klienta, który potem będzie zamawiał usługę strojenia kupionego pianina?

Może będzie zamawiał, a może i nie będzie. A jak się mu sprzeda swoje pianino, to też będzie zamawiał, bo co innego miałby zrobić?

Paradoksalnie, “najlepszym klientem” dla stroiciela jest nie ten, kto regularnie go zaprasza na strojenie pianina (licząc nie bez podstaw na jakieś zniżki za lojalność), lecz taki, którego się widzi raz w życiu, i który z tego życia znika zaraz po wpłaceniu dużej kwoty pieniędzy. Korzystniej więc jest sprzedać i zapomnieć, niż regularnie stroić, budując “długoterminowe relacje z klientem”. Piszę to z pewną goryczą, ale w tym tekście staram się nie identyfikować ani ze stroicielami pianin, ani z ich klientami – lecz w miarę obiektywnie przedstawić to, jak zjawisko wygląda z obu stron.

Tyle o stroicielach. Z drugiej strony, “lojalność” i “powracalność” klientów należałoby włożyć między bajki. Nikt po latach nie będzie pamiętał, że kiedyś poświęciło mu się szmat czasu, żeby wybrać jak najlepsze pianino. Jak trzeba będzie pianino nastroić, to nastąpi obdzwonienie wszystkich stroicieli w okolicy, żeby znaleźć choćby minimalnie tańszą ofertę. Poza tym, wizytówki się gubią, numery się zmieniają, telefony się wymieniają, a “pan od pianina” w polskich warunkach (totalnego braku poszanowania bliźniego) nigdy nie stanie się człowiekiem z krwi i kości, o imieniu i nazwisku. Zresztą, moje własne spostrzeżenia, uzupełnione o doświadczenie innych przepytanych stroicieli, wykazują, że odsetek “powracających” klientów wynosi zaledwie 10-15%, a liczba ludzi, którzy nie tylko “powracają”, a robią to w zaleconym przez stroiciela okresie (czyli stroją pianino, kiedy jest wskazane, a nie kiedy ono totalnie się rozstroi i już się nie da na nim grać), jest nawet dwukrotnie mniejsza.

Zresztą, gdyby rzeczywistość wyglądała inaczej, czyżbym stroił pianina i fortepiany, które ostatnim razem stroił kto inny? Czy stroiłbym instrumenty, które rok lub dwa lata temu zostały wyremontowane lub sprzedane przez stroiciela? Przecież fortepianmistrz, którzy wyremontował pianino, najzupełniej mógł liczyć na lojalność klienta. Nic z tego.

Zawsze istnieje ryzyko, że przyszły właściciel sprawdzanego właśnie pianina postanowi sam je sobie stroić. Albo nie stroić.

Zawsze istnieje ryzyko, że kochająca matka, która kupi dla siedmioletniego syna Petrofa za 8000 zł (choć mogłaby za połowę tej kwoty) i wyda na jego sprawdzenie 80 złotych, następnie pożałuje dwustu złotych na jego nastrojenie.

Zawsze istnieje ryzyko, że klient, który ma zamiar przejąć pianino za darmo, skwapliwie będzie się dopytywał o tym, “czy na pewno nie wymaga ono niczego innego poza strojeniem”, a potem postanowi wydać 4 tysiące na… odnowę obudowy tegoż pianina. Jaki był sens sprawdzać takie pianino i bić się o każdy grosz, którego wydania mogłoby wymagać jego wnętrze muzyczne? Czym taki klient może zainteresować stroiciela, żeby chciał mu pomagać?

Nie można tu nie strawestować znanej anegdoty:

“Dzień dobry, chcę kupić pianino. – Dzień dobry, doskonale. Jaki ma pan budżet? – Tysiąc złotych. – A, to proszę sobie chcieć”.

6. Stroiciel mówi “niet”. Jak można go zmusić?

Nie można. Się nie da się. Źle to czy dobrze, ale stroiciele na ogół robią coś, co im się kalkuluje. Im w wyższych strefach finansowych buja taki stroiciel, tym mniej chętnie podejmuje się on małych, przypadkowych zleceń od “przypadkowych” ludzi. Tak już jest, że mała strata może mu przynieść większy zysk, a więc, rezygnując z drobnego, słabo płatnego zlecenia, stroiciel zwalnia sobie czas na coś poważniejszego, albo po prostu decyduje się na odpoczynek, który nie zachwieje jego finansami.

Czasem stroiciele się zagalopowują. Ot, stroiciel, wezwany do pewnego “antycznego” pianina, stwierdził, że nie da się je nastroić, gdyż pianino wymaga remontu. Remont miałby kosztować 8 tysięcy złotych, lecz stroiciel zaproponował o wiele bardziej “promocyjne” rozwiązanie: sprzedaż swojego pianina za 4 tysiące. Jak w przypadku garnków od Pazury, “zyskuje pani aż 4 tysiące złotych!”. Niestety, przeszarżował… Pani na zakup garnków pianina nie dała się nabrać, tylko zadzwoniła do mnie. Ja przyjechałem i nastroiłem, a do tego zyskałem wizerunkowo, gdyż nie powiedziałem, że się “nie da”, tak jak solennie zapewniał poprzedni specjalista.

Osobiście radziłbym jednak nie zadzierać ze wszystkimi okolicznymi stroicielami. Znam przypadek, kiedy ktoś, kto nie kupił pianina poleconego przez miejscowego “herszta”, lecz zrobił to na własną rękę od osoby prywatnej, nie dość, że nie mógł potem dokupić do pianina taboretu, to jeszcze wszyscy miejscowi stroiciele, ustawieni przez herszta, solidarnie odmówili strojenia zakupionego pianina. Niezależnie więc od tego, czy więcej racji ma stroiciel, czy klient, należy pomyśleć o konsekwencjach, które dla posiadacza pianina mogą być po prostu nie do przeskoczenia.

Jak widzimy, w przypadku zakupu pianina najważniejszy jest czynnik ludzki.

7. Co więc zrobić, gdy się chce kupić pianino za 2 tysiące złotych?

Jeżeli nie uda się znaleźć stroiciela chętnego do sprawdzenia kilku pianin w ramach tego pułapu cenowego, pozostają tylko dwie rzeczy: albo kupić sobie pianino na własne ryzyko (i najprawdopodobniej dać się skubnąć stroicielowi, który potem przyjdzie pianino stroić i znajdzie w nim mnóstwo wad), albo zdać się na stroiciela i kupić pianino od niego. Za kwotę przeciętnie 2x wyższą.

Niejedna osoba pytała mnie o pianina w cenie 2000-2500 zł, sprzedawane przez handlarzy. Moja odpowiedź jest niezmienna: przyzwoite pianino u handlarza kosztuje od 4000 zł i wyżej (w “gorącym sezonie” – sierpień-październik – od 4500 lub nawet 5 tys. zł i wyżej). Jeżeli pianino u handlarza kosztuje mniej, niż 3500 zł, nie jest to przyzwoite pianino. Jest to pianino, którego handlarz musi się pozbyć za wszelką cenę. W ślad za tym twierdzę, że pianino za 2000 zł, sprzedawane przez osobę prywatną w ilości sztuk 1, niemal zawsze będzie lepsze od pianina za 2000 zł, sprzedawanego przez handlarza.

Tak więc, w przypadku pani Dominiki wadliwym było samo wstępne zdefiniowanie sprawy, które przekreśliło wszystkie dalsze możliwe kroki: “chcę kupić pianino do 2 tysięcy złotych”. Chęć nie jest szkodliwa, ale niektórych rzeczy w pewnej konfiguracji losowej po prostu nie da się zrealizować. Chyba że na drodze wyjątku i na zasadzie udanego przypadku.

Zapytania z wyszukiwarki, prowadzące na tę stronę:

  • pianino liegnitz ile waży (4)
  • ile morze kosztowac stare pianino (4)
  • ile kosztuje łózko fortepianowe (2)
  • możliwość transportu pianina w poziomie (2)
  • ile kosztuje poano (2)
  • obrazy lehmann ile kosztuje (2)
  • Pianino antyki ile kosztuje (2)
  • ile jest warte 100letnie pianino (2)
  • transport pianin przez ocean (2)
  • drewniane pianino waga (2)
  • strojenie pianina bochnia (2)
  • gdzie można wycenić skrzypce (2)
  • ile koisztuje pianino (2)
  • jak ogladac pianino (1)
  • jak wybrać pianino akustyczne ars polonica Legnica polskie pianina (1)
  • za ile stare pianino (1)
  • za ile sprzedam pianino (1)
  • stare pianino ile moze kosztowac (1)
  • pianina bochnia (1)
  • pianino do tysiac (1)
  • pianino z bialorusi ile kosztuje (1)
  • poile kosztuią cross (1)
  • rzeczoznawca katowice stare rzeczy (1)
  • jak kupić sobie pianino (1)
  • ile wazyl fortepian chopina (1)
  • ile waży pianino lechleinstein (1)
  • harmonie trzyrzedowe urbanski (1)
  • c c bender harmonium ile to kosztuje (1)
  • ile kosztuj pianino (1)
  • ile kosztuja stare marki (1)
  • ile kosztuja uzywame organy klawikord (1)
  • ile kosztuje atu ketnie pianino (1)
  • ile kosztuje fortekian szopera (1)
  • ile kosztuje fortepian gabinetowy (1)
  • ile kosztuje fortepiany (1)
  • ile kosztuje fortrpian stanwey (1)
  • ile kosztuje nowe puanino z kalisza (1)
  • ile kosztuje pianino? (1)
  • ile kosztuje sprawdzenie pianina przez stroiciela (1)
  • ILE KOSZTUJE PIANINO 25 LETNIE (1)
  • ile wazy klawikord (1)
  • gdzie we wrocławiu mogę wycenić skrzypce (1)

  1. Jest takie nowe przysłowie:”Jeżeli znasz dobrze swojego mechanika samochodowego, to niedobrze”. Czy dobra znajomość ze stroicielem to też niedobrze?

  2. Pingback: Naciągana przez stroiciela pianin: klientka | Ars Polonica

  3. Dzięki lekturze Pana artykułów, a także dzięki bezpośredniej korespondencji mejlowej z Panem, udało mi się kupić pianino, z którego – mam nadzieję – będę zadowolony. Piszę “mam nadzieję”, bo pianina (Legnicy z 1959 roku, 120 cm) jeszcze nie mam w domu; za kilka dni zostanie przetransportowane, później, po “odstaniu” 10 dni zostanie nastrojone i dopiero wtedy będę mógł cieszyć uszy jego dźwiękiem. Pianino, które sobie upatrzyłem, obejrzałem i sprawdziłem osobiście, później oczywiście sprawdził polecony przez mojego nauczyciela stroiciel, ale wstępnym typowaniem instrumentów, kontaktem z właścicielami i pierwszymi oględzinami zajmowałem się sam.
    Pana strona to bogate źródło rzetelnych, ciekawych i ważnych informacji. Polecam każdemu, kto szuka dla siebie pianina, przeczytanie najlepiej wszystkiego na tej stronie, od deski do deski. Nawet jeżeli wpis nie dotyczy bezpośrednio kupna/sprzedaży instrumentu, to i tak jest wart uwagi. Czytając te teksty można przesiąknąć tematem pianin i fortepianów, ich historią, zasadą działania, sposobem pielęgnacji itd. Pianino przestaje się traktować jak szafkę grającą, a zaczyna się traktować jak dzieło sztuki (lepszych lub gorszych czasów i okoliczności).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *