Kiedy zamieszkałem tam, gdzie mieszkam obecnie (podmiejska sypialnia, czyli wieś z napływową ludnością miejską), moja ś.p. teściowa (Mamo! Hurra! Zaistniałaś w internecie!) nagle zwróciła uwagę na problem much, a dokładniej na problem ich nadmiernej obecności w jej życiu. Sęk w tym, że wcześniej muchy jakoś jej nie przeszkadzały – zresztą, muchy na wsi są, jak wiadomo, wszechobecne: były, są i będą. Natomiast w momencie, gdy pojawiły się jakże typowe spięcia na linii teściowa-synowy, paskudne muchy urosły do rangi oręża strategicznego, a dokładnie do rangi argumentu mającego rozstrzygnąć, skąd (lub dokładniej od kogo) bierze się całe zło tego świata. Otóż mamusia doszła do wniosku, że to… ja sprowadziłem muchy na jej głowę! Wcześniej much tak jakby nie było (nonsens), a wraz z moim nadejściem pojawiły się również i muchy. Cokolwiek złego mogę o sobie powiedzieć, to jednak kwestia powiązania mnie z muchami przerosła jakiekolwiek zasoby mojej fantazji. Nie byłem na to pytanie merytorycznie przygotowany. Czytaj dalej
Memento mori
Od dłuższego czasu nic nie pisałem. I już byłem się zebrałem, chcąc umieścić nowy znakomity tekst (o czym? Cóż, zdradzę: o myszach i o ludziach), ale wydarzyło się coś, co wytrąciło mnie z równowagi i kazało zastanowić się nad życiem bez nieodłącznej zazwyczaj ironii. Czytaj dalej
Poszukiwany programista
Poszukuję programisty, który mógłby ogarnąć Giełdę instrumentów muzycznych (od jakiegoś czasu nie działa – nie dochodzą maile aktywacyjne) – albo naprawić istniejący szablon (zakupiony kiedyś online), albo zorganizować przeniesienie wszystkiego na nowy. Przy okazji, potrzebuję znawcy, który mógłby zająć się Forum, które musiałem dezaktywować ze względu na przerażającą ilość spamu – potrzebne są tam lepsze zabezpieczenia.
Uprzejmie proszę o kierowanie propozycji (również cenowych) na adres mailowy:
Bądźmy razem
Wielu z Was zapewne zauważyło czerwone plakietki o mojej niedostępności przez prawie miesiąc. Nie – to nie zakażenie ani kwarantanna. Po prostu w chwili obecnej miałem być na środku Atlantyku, rozkoszując się rejsem na statku z Karaibów poprzez Wyspy Kanaryjskie, Gibraltar, Barcelonę do Savony, a przed i po rejsie zwiedzając Charlottenburg w Berlinie, Gwadelupę, Niceę, Monako, no i Paryż, gdzie dodatkowo miałem zamiar popracować w Bibliotheque Nationale de France nad rękopisami Cesara Francka. Czytaj dalej
Nieprzydatna pomoc
Weź tu pomagaj ludziom…
Odchodzi członek rodziny, a my zostajemy w pustym (albo raczej “pustym”) mieszkaniu, które trzeba ogarnąć i opróżnić. Często w takim mieszkaniu znajduje się również pianino lub fortepian – najczęściej tak samo zaniedbany, jak i całe pozostałe wyposażenie, z tym wyjątkiem, że fortepian lub pianino tylko optycznie przypomina element wyposażenia – w rzeczywistości jest instrumentem muzycznym, który, aby nadal nim był, musi mieć (i spełniać) bardzo określone warunki. Inaczej stanie się po prostu meblem – i to takim mniej użytecznym. Czytaj dalej
Odpowiedzialność za słowo
Kiedy ponad siedem lat temu zaczynałem prowadzić tego bloga, był to, cóż, po prostu blog. Cieszyłem się z wolności i prawa do pisania dosłownie wszystkiego, co mogło mi przyjść do głowy.
Lecz z biegiem lat uzmysłowiłem sobie, jaka odpowiedzialność ciąży na mnie za wyrażone opinie, zastosowane porównania czy choćby wybuch emocji. Ot, za wyrażenie opinii o nowej Calisii grożono mi sądem; porównywanie szkodników, którzy nie znają się na historii i konstrukcji fortepianu, a mimo to podejmują się sporządzenia “ekspertyz”, do “zboczeńców-pedofili”, absolutnie słusznie zniesmaczyło jedną z dzisiejszych czytelniczek (której, co podziwiam, chciało się czytać wpisy z roku 2012!). Zaś mniej czy bardziej uzasadniony wybuch emocji powoduje, że instrumenty pewnych firm będą kupowane znacznie rzadziej, niż dotychczas, zaś innych – częściej. Ot, od paru lat w kraju trwa “moda” na Grotrianów i na Augustów Försterów, z kolei za negację “walorów” radzieckich pianin dostałem pełnego żalów maila od “kolegi” z branży o tym, że “przeszkadzam robić interes”, wraz z zawoalowanymi groźbami. Więc, mimo iż generalnie się nie przejmuję i dalej robię swoje, różnie z tą wolnością bywa… Czytaj dalej
Dlaczego nic nie piszę?
Moi wierni czytelnicy (których kiedyś miałem) dobrze wiedzą, że najciekawsze, najgłupsze i najsmutniejsze aspekty w zakresie problematyki pianin i fortepianów gromadzą się wcale nie w owych fortepianach i pianinach – lecz w ludziach, którzy z jakichś względów instrumentom muzycznym towarzyszą. Tak, to ludzie są źródłem wszelkich problemów… Czytaj dalej
Pianina August Förster
Kiedy byłem dzieckiem i chodziłem do szkoły muzycznej, w różnych jej salach natrafiałem na przeróżne instrumenty muzyczne. Jedne lubiłem bardziej, drugie znacznie mniej. Czytaj dalej
Strojenie pianina
Jakie istnieje niebezpieczeństwo, gdy wspaniałe hobby jest “przy okazji” czynnie uprawianym zawodem? Takie, że pełen entuzjazmu człowiek się wypali.
Nie piszę tego o sobie. Ale wraz z upływem czasu zaczynam coraz bardziej dostrzegać to na przykładzie innych, w tym również stroicieli.
Ostatnio znajomy stroiciel powiedział mi: “o klientach to można całe tomy pisać”. Eureka! Powiedział dokładnie to, czym ja od lat zajmuję się tu na blogu – zajmuję i wciąż się czemuś potrafię dziwić, choć w istocie niewiele rzeczy na świecie może mnie już zadziwić.
Ale o co chodzi. A o przykład z własnego życia. Czytaj dalej
Sposób na niedocierające maile
Otrzymuję dużo maili – na tyle dużo, że nawet nie zdaję sobie sprawy, że któryś z maili może do mnie nie dochodzić. Zazwyczaj staram się nie ignorować korespondencji i jedynie w rzadkich przypadkach (np. nadchodzą do mnie zdjęcia pianina i ani słowa komentarza, nie mówiąc już o “dzień dobry, proszę…”. Czuję się wtedy niczym automat na żetony: wrzuć zdjęcie pianina – automat wyświetli cenę…) pozostawiam je bez odpowiedzi. To jedna sprawa.
Druga – poważniejsza – ma miejsce wówczas, gdy do odbiorców nie docierają moje odpowiedzi. Dlaczego tak się dzieje? Czytaj dalej